A jeszcze do niedawna polska letnia „normalność" oznaczała wstrząsy wywołane informacjami o bankrutujących biurach podróży, o turystach pozostawionych za granicą, po których wojewodowie musieli wysyłać specjalne transporty.
Tego lata w Polsce nie tylko była piękna pogoda, ale też udany sezon mieli touroperatorzy. Wzrost liczby wyjazdów aż o prawie jedną trzecią wskazuje, że Polacy coraz częściej wyjeżdżają na wakacje za granicę, bo przecież coraz więcej jest też osób wyjeżdżających na własną rękę, korzystających z ofert linii niskokosztowych, aby jak najbardziej obniżyć cenę letniego wypoczynku.
Nie bez znaczenia jest i to, że kurs złotego nie szalał. Mimo niepokojących wydarzeń za naszą wschodnią granicą ceny paliwa były stabilne z tendencją malejącą, więc wiadomo było, że koszty wypoczynku nagle nie urosną. No i wreszcie mieliśmy koniec greckiego kryzysu, który tak zniechęcał do odwiedzania tego kraju, bo trudno wypoczywać, widząc wokół siebie nieszczęśliwych ludzi. Uspokoiło się także w Turcji i Egipcie.
A biura podróży, mimo że sezon wyjazdów potrwa jeszcze do końca września, już liczą zyski. Na razie chwalą się rekordami, setkami tysięcy klientów, co pomaga im zmieniać ceny tak, aby miejsca wykupione w samolotach i hotelach nie stały puste.
Nie byłoby tak dobrych wyników, gdyby biura podróży zachęcone rosnącym popytem podniosły ceny. W tym roku wykazały się dojrzałością i umiarkowaniem, a niektóre wakacje są nawet tańsze niż w ubiegłym sezonie letnim.