Uchwalenie kolejnej nowelizacji prawa zamówień publicznych (PZP) wywołało dyskusję na łamach „Rzeczpospolitej". Łukasz Bernatowicz („Rz" z 21.08.2014 r.) twierdzi, że nowelizacja mówi o specyficznych działaniach, gdy „[cena] jest o co najmniej 30 proc. niższa od wartości zamówienia lub od średniej arytmetycznej cen wszystkich złożonych ofert". Niestety, nowelizacja odnosi się wyraźnie do ceny, gdy „[cena] jest niższa o 30 proc. od wartości zamówienia lub średniej arytmetycznej cen wszystkich złożonych ofert" – a więc zapis nie odnosi się do sytuacji, gdy cena jest niższa np. o 31 proc.
Ustawodawca wskazuje też, kiedy cena może być jedynym kryterium, i wymaga wskazania w przetargu także innych kryteriów, gdy przedmiot zamówienia nie spełnia określonych wymagań. Każdy inteligentny urzędnik będzie wiedział, jak to ominąć: wystarczy dodać ze dwa wymogi, które wszyscy spełnią np. dostępność produktu na rynku polskim albo spełnianie polskich wymagań prawnych. Dajmy każdemu po 30 proc. wagi, cenie 40 proc. i sprawa załatwiona. Każdy startujący w przetargu dostanie maksymalną ocenę za dwa pierwsze kryteria, a decydować będzie cena.
Te dwa zapisy są przykładem bylejakości w stanowieniu prawa w Polsce.
Po pierwsze partnerstwo
Zachwalanie przez Łukasza Bernatowicza standardów umów zgodnych z dokumentami FIDIC dla wszystkich rodzajów zamówień publicznych świadczy o niezbyt dogłębnej znajomości tematu. Dokumenty te dotyczą wyłącznie projektów budowlanych. Ciekawe, w jaki sposób odnieśliby się do wymagań FIDIC związanych z przygotowaniem placu budowy urzędnicy przygotowujący projekty informatyczne. Druga uwaga jest związana ze stosowaniem tych dokumentów w Polsce. Przecież największy w kraju wykonawca projektów publicznych (GDDKiA) opiera swoje kontrakty właśnie na dokumentach FIDIC. Jakie są efekty, wszyscy wiemy.
Każdy inteligentny urzędnik będzie wiedział, jak ominąć wymóg dodatkowych kryteriów w przetargach