Polska ma swoje pięć minut

Nie zmarnujmy ich – apelują ekonomiści. I podpowiadają, jak uniknąć błędów Czech, Słowenii i Hiszpanii.

Publikacja: 05.09.2014 08:03

Polska ma swoje pięć minut

Foto: Bloomberg

Nominacja premiera Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej to niewątpliwie jego olbrzymi osobisty sukces. Sukces, którego z pewnością by nie było, gdyby nie relatywnie wysoki wzrost gospodarczy osiągnięty przez Polskę w warunkach globalnego kryzysu. Dziś PKB naszego kraju jest w ujęciu realnym około 15 proc. większy niż w 2008 r. Następnych w tym rankingu Szwecji i Malty – już jedynie o ok. 7 proc. większy, a całej Unii – o ok. 1 proc. mniejszy.

Jednak nie można nie zauważyć, że w trakcie wcześniejszego pięcioletniego okresu skumulowany wzrost wyniósł w Polsce 30 proc. Z tej bardziej odpowiedniej perspektywy osiągnięcia ostatnich lat potwierdzają przysłowie głoszące, że w krainie ślepców jednooki jest królem.

Kluczowy punkt naszego rozwoju

Filarami tego relatywnego – na tle innych krajów europejskich – sukcesu gospodarczego ostatnich lat stały się: efektywne wykorzystanie funduszy unijnych, elastyczność działających w Polsce firm oraz posiadanie własnej waluty, która w kluczowych momentach kryzysu odgrywała rolę naturalnego stabilizatora.

Zamiast zadbać o budowę podstaw trwałej konkurencyjności gospodarki, woleli się skoncentrować na zagadnieniach drugoplanowych, brylowaniu na europejskich salonach i rozdawaniu kiełbasy wyborczej

Pozytywne wyróżnienie się na tle innych państw Europy podniosło rangę międzynarodową naszego kraju, czego wyrazem jest m.in. ostatnia nominacja premiera. W tym znaczeniu jego sukces jako polityka rozpoznawalnego na arenie światowej to także sukces Polski i jej międzynarodowego wizerunku.

Mamy więc swoje pięć minut, ale czy zostanie przedłużone, tego nie wiemy. Tym bardziej że znajdujemy się dziś w bardzo newralgicznym momencie. Z jednej strony otoczenie zewnętrzne staje się coraz bardziej złożone (by przywołać tu np. konflikt zbrojny na Ukrainie i związany z nim wzrost napięcia na linii Zachód–Rosja). Z drugiej zaś nie brakuje społecznych i gospodarczych wyzwań wewnętrznych, których rozwiązanie polska polityka odkłada ad Kalendas Graecas, a czasem wręcz potęguje.

Być może najważniejszym z nich jest pozycjonowanie się Polski w globalnej gospodarce jako kraju niskich kosztów pracy (płac) i umiarkowanego zaawansowania technologicznego – kraju specjalizującego się w wytwarzaniu i montowaniu relatywnie prostych wyrobów w oparciu o tanią siłę roboczą.

Model ten, mimo że w perspektywie ostatnich lat na tle innych krajów Europy skuteczny, nie jest społecznie satysfakcjonujący w dłuższym horyzoncie czasowym. Już dziś polska gospodarka nie jest w stanie zapewnić satysfakcjonującego zatrudnienia około 4 mln ?osób bezrobotnych, biernych lub emigrujących za pracą. Ewentualny wzrost płac przy zachowaniu obecnej struktury i skali produkcji ?naraziłby jednak nasz kraj na arbitraż pracy, a więc przeniesienie części działalności gospodarczej za granicę.

Samozadowolenie ?drogą do klęski

W tej sytuacji kluczowe staje się pytanie o to, jak umiarkowany sukces gospodarczy ostatnich lat przekuć w długotrwałe prosperity pozwalające na wymknięcie się pułapce zapóźnienia technologicznego i niskich płac. Czy zadowolimy się inercyjnym (na poziomie 2–3 proc.) i stopniowo słabnącym wzrostem dochodu czy też podejmiemy wysiłek reform, które doprowadzą do zmiany struktury polskiej gospodarki i podniesienia jakości oferowanej przez nią miejsc pracy.

Pierwszy scenariusz to powtórzenie drogi nieco bogatszych od nas państw Europy Środkowej: Czech ?i Słowenii, które blisko dekadę ?temu przestały gonić Zachód pod względem poziomu produktywności, zamożności i standardu życia. Przy obecnym tempie wzrostu Polska ma szanse zrównać się z tymi państwami już pod koniec obecnej dekady.

Perspektywy dalszego rozwoju rysują się jednak mgliście. Polska nie wyróżnia się bowiem na tle ?innych państw regionu ani lepszą strukturą gospodarczą, ani wyższą innowacyjnością czy bardziej ?rozwiniętą infrastrukturą. Naszym atutem wydaje się większa przedsiębiorczość oraz rozmiar rynku wewnętrznego, pozwalające polskim firmom na osiągnięcie skali niedostępnej dla firm czeskich czy słoweńskich.

Przy odrobinie szczęścia być może uda się więc nam wyprzedzić te kraje, podążając ścieżką Hiszpanii, która w przeszłości – tak jak my dzisiaj – uchodziła za stawianego za wzór innym prymusa Europy. Było tak po II wojnie światowej, gdy kraj ten szybko się industrializował, rozwijając m.in. przemysł stalowy, stoczniowy czy samochodowy. Było tak też w okresie późniejszym, kiedy Hiszpania jako główny beneficjent funduszy strukturalnych UE stworzyła tradycyjnym gałęziom swojej gospodarki dość dobre środowisko działania w postaci silnego popytu wewnętrznego na drogi, mosty, koleje czy lotniska.

Stymulowany w taki sposób sztuczny i nietrwały wzrost wzmocniony kredytową bańką wywołaną niskimi stopami procentowymi po przyjęciu euro uśpił czujność hiszpańskich polityków. Zamiast zadbać o budowę podstaw trwałej konkurencyjności swojej gospodarki, woleli się skoncentrować na zagadnieniach drugoplanowych, na brylowaniu na europejskich salonach i rozdawaniu kiełbasy wyborczej.

Dziś Hiszpania już nie jest synonimem sukcesu, ale poważnych problemów gospodarczych. To kraj, którego PKB jest o 7 proc. mniejszy niż w 2008 r. Kraj, w którym stopa bezrobocia bije rekordy (25 proc.).

Potrzebne zdecydowane działania

W jaki sposób Polska mogłaby wykorzystać swoje pięć minut, by nie powtórzyć błędów Czech, Słowenii i Hiszpanii? Przezwyciężenie podstawowej słabości naszej gospodarki, jaką jest model konkurowania niskimi płacami, wymaga działań, które wypchną nasz kraj na wyższy poziom zaawansowania technologicznego i organizacyjnego.

Doświadczenia tych stosunkowo nielicznych krajów, którym to się udało, wskazują, że aby to osiągnąć, konieczne jest uzupełnienie rozsądnych inwestycji infrastrukturalnych stabilną polityką makroekonomiczną i działaniami wymuszającymi przemiany strukturalne w gospodarce.

W ramach tych zmian kluczowe są:

Zmiany w tym kierunku nie będą możliwe bez ograniczenia nadmiernej regulacji wielu rynków i produktów, ucywilizowania procesów upadłości i sanacji firm, odbiurokratyzowania gospodarki oraz zapewnienia stabilnych warunków prowadzenia działalności szczególnie w zakresie kwestii podatkowych. Dziś dysfunkcje naszego systemu instytucjonalno-regulacyjnego w tych sferach powodują konieczność angażowania znacznych zasobów w działania nieprzekładające się na rezultaty biznesowe. Ograniczają proces „kreatywnej destrukcji" i utrudniają podejmowanie decyzji inwestycyjnych.

Poważnym problemem jest także brak należytej ochrony firm przed nieuczciwą konkurencją. A więc skutek nieefektywnych mechanizmów identyfikacji i eliminowania z rynku firm łamiących prawo oraz będące skutkiem słabości sądownictwa zawłaszczanie korzyści z działalności gospodarczej.

Nieudolna budowa „narodowych czempionów"

By nie zaprzepaścić swoich pięciu minut, Polska potrzebuje zdecydowanych i śmiałych działań. Państwo powinno przede wszystkim zrewidować własne zaangażowanie w gospodarce. Dziś w polskiej polityce gospodarczej dominuje nacisk na nieudolny proces budowy „narodowych czempionów", trwonienie środków i wysiłku organizacyjnego w ochronę status quo bankrutującego sektora górniczego oraz skłonność do nadregulacji odzwierciedlona w nieustannych nowelach prawa podatkowego.

Jednocześnie polska polityka ma trudności z budową kompleksowego instrumentarium tworzącego fundamenty polskiej innowacyjności i nowoczesnej kultury przemysłowej. Czyli z poprawą jakości szkolnictwa wyższego i badań naukowych, restrukturyzacją sektora badawczo-rozwojowego, zwiększeniem publicznych wydatków na B+R i zachęcaniem firm za pomocą instrumentów fiskalnych do ryzykowania własnych pieniędzy w tej sferze.

Przeprowadzone przy aprobacie niemal całej klasy politycznej zmiany w systemie emerytalnym znacząco zmniejszyły akumulację oszczędności prywatnych, nie wprowadzając w zamian żadnego instrumentu skłaniającego gospodarstwa domowe do inwestowania z myślą o emeryturze. Utrudni to Polsce, pozbawionej wystarczającej ilości rodzimego kapitału, budowę własnych przewag konkurencyjnych w zglobalizowanej gospodarce XXI wieku.

Zegar tyka

Lista zaległych spraw do załatwienia jest bardzo długa, a ryzyko przegapienia niewielkiego okna możliwości, jakie otwarło się przed naszym krajem, wysokie. Zegar tyka. Tylko od nas zależy, czy obecne pięć minut przekształci się w trwały sukces czy też za kilka lat zastąpimy Hiszpanię w roli tych, którzy zaprzepaścili realną szansę na dołączenie do światowego centrum gospodarczego.

Wtedy objęcie przez Donalda Tuska funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej pozostanie jednym z wielu indywidualnych sukcesów, jakie Polacy od czasu do czasu osiągają na arenie międzynarodowej, nie stając się, wbrew nadziejom wielu, symbolicznym punktem zwrotnym wyznaczającym znaczący wzrost rangi naszego kraju w europejskim koncercie narodów.

Autorzy są członkami Towarzystwa Ekonomistów Polskich, a artykuł nawiązuje do przygotowanego przez nich opracowania ?„25+ Od podwykonawcy do kreatora, czyli jak zapewnić Polsce kolejne 25 lat sukcesu" (TEP 2014)

Nominacja premiera Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej to niewątpliwie jego olbrzymi osobisty sukces. Sukces, którego z pewnością by nie było, gdyby nie relatywnie wysoki wzrost gospodarczy osiągnięty przez Polskę w warunkach globalnego kryzysu. Dziś PKB naszego kraju jest w ujęciu realnym około 15 proc. większy niż w 2008 r. Następnych w tym rankingu Szwecji i Malty – już jedynie o ok. 7 proc. większy, a całej Unii – o ok. 1 proc. mniejszy.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację