Od dłuższego już czasu gospodarki krajów rozwiniętych nie funkcjonują właściwie. Towarzyszy temu polityka gospodarcza, która w coraz większym stopniu wkracza na nieznane wody. Szczególnie jest to widoczne po upadku Lehman Brothers, zwłaszcza w odniesieniu do polityki monetarnej, która co i rusz sięga po niekonwencjonalne metody. Choć u nas w kraju przedstawiciele Rady Polityki Pieniężnej przyjmują, że RPP wciąż porusza się w konwencjonalnych ramach. Można więc postawić tezę, że w ujęciu względnym (tzn. biorąc pod uwagę relatywnie dobrą sytuację naszej gospodarki) ostatnia decyzja o obniżce stóp wprowadza naszą politykę monetarną w obszary niekonwencjonalne.
To ważna zmiana, doświadczenia innych krajów wskazują bowiem, że taka polityka wymaga zmiany podejścia w sposobie podejmowania decyzji. Najważniejszy staje się bilans potencjalnych korzyści i wywoływanych równocześnie ryzyk. Innymi słowy, jeśli dana decyzja przynosi niewielkie korzyści krótkookresowe, ale równocześnie znacząco podnosi prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych zjawisk, które będą oddziaływać na gospodarkę w średnim i długim okresie, to decydenci powinni powstrzymać się od działań. Biorąc pod uwagę doświadczenia innych krajów, wiele wskazuje na to, że bilans ostatniej decyzji Rady w długim okresie może okazać się ujemny. Wynikające z tej decyzji wsparcie dla gospodarki okaże się niewielkie, podobnie jak skuteczność w przezwyciężaniu problemów deflacyjnych, których źródła znajdują się poza granicami naszego kraju. Natomiast jej średnio- i długoterminowe szkody związane z niekorzystną alokacją kapitału mogą okazać się duże.
Skąd się bierze wzrost gospodarczy?
Dyskusję o stopach procentowych warto zacząć od kilku podstawowych zależności odnoszących się do wzrostu gospodarczego. Ważne przy tym jest rozróżnienie krótkiego i długiego okresu. Upraszczając nieco obraz, w dzisiejszej opartej na fiducjarnym pieniądzu (czyli nieopartym np. na złocie, ale na przekonaniu, że będzie akceptowany – red.) gospodarce wzrost w krótkim okresie to pochodna akcji kredytowej. Gdyby wydatkowane były jedynie uzyskiwane na bieżąco dochody, to gospodarka pozostawałaby w stagnacji, jej rozmiary co roku byłyby takie same. To kredyt z reguły sprawia, że pojawia się dodatkowa siła nabywcza, pojawia się impuls, za którym idą wyższa produkcja i w konsekwencji wyższe dochody (PKB).
Dla wzrostu w długim okresie kluczowe jest z kolei to, co dzieje się z produktywnością gospodarki. Ta jest pochodną skali i jakości procesów inwestycyjnych – tego, na ile inwestycje faworyzowane są kosztem konsumpcji, i tego, jakie projekty inwestycyjne są realizowane. Biorąc pod uwagę powyższe mechanizmy, recepta na zapewnienie solidnego wzrostu zarówno w krótkim, jak i długim okresie jest stosunkowo prosta: trzeba tak ukierunkowywać kredyt w gospodarce, by jak największa jego część szła na finansowanie tych projektów inwestycyjnych, które w największym stopniu będą się przyczyniać do wzrostu produktywności.
Jak do tego wszystkiego mają się stopy procentowe? Otóż historia gospodarcza ostatnich dziesięcioleci (zwłaszcza krajów rozwiniętych) dobitnie pokazuje, że gdy koszt pieniądza spada za bardzo, w gospodarce zaczyna dochodzić do negatywnej selekcji. Po pierwsze, wzrasta skłonność do konsumpcji kosztem oszczędzania (inwestowania). Po drugie, w ramach inwestycji w coraz większym stopniu realizowane są projekty o niskiej użyteczności, niekiedy wręcz szkodliwe.