Czarny wtorek rubla

W Rosji stało się to, co było tylko kwestią czasu. Dyletantka w fotelu prezesa banku centralnego nie poradziła sobie w kryzysowej sytuacji. Jej niekompetencja będzie Rosjan drogo kosztować.

Publikacja: 17.12.2014 05:17

Iwona Trusewicz

Iwona Trusewicz

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Wtorkowe skokowe podniesienie stóp procentowych było spóźnione i nie tylko nie pomogło rublowi, ale jeszcze pod koniec dnia dramatycznie go osłabiło. Co w tej sytuacji zrobiła prezes Elwira Nabiullina? Wezwała rodaków, by przyzwyczaili się żyć ze słabym rublem.

Gdy w czerwcu ubiegłego roku Władimir Putin nieoczekiwanie wysunął kandydaturę byłej minister gospodarki w swoim rządzie na fotel szefa Banku Rosji, od razu pojawiły się ostrzeżenia ekspertów. Nabiullina to wytrawna urzędniczka, ekonomistka z wykształcenia, pracowita i o liberalnych poglądach. Jednak kompletnie bez doświadczenia w bankowości i finansach.

Jej głównym atutem była pełna lojalność wobec prezydenta. Tym pokonała głównego konkurenta do fotela Aleksieja Kudrina, byłego wicepremiera i ministra finansów, uznawanego na Zachodzie za człowieka, który uratował Rosję i rubla podczas kryzysu 2008–2009 r.

Kudrin opowiadał się jednak za niezależnością banku centralnego, więc szans w tej batalii nie miał. W pierwszym wywiadzie po nominacji nowa prezes opowiedziała się za... silnym rublem i niską inflacją. Rynki zareagowały uspokojeniem, a rosyjska waluta rzeczywiście się umocniła.

Potem było już jednak tylko gorzej. Bank nie reagował na to, co działo się z rublem po zajęciu Krymu przez Rosję. Interwencje były rzadkie i niewystarczające. Całą winą za dewaluację rosyjskiej waluty pani prezes obarczała „spekulantów", oczywiście z zagranicy.

Ta retoryka rodem z czasów stalinowskich także nie poprawiała sytuacji rubla. Eksperci nawoływali do mocniejszych interwencji, zdecydowanych działań, mówili, że bank centralny stał się „bezzębny". Wiadomo było, że robi to, co każe Kreml.

Na razie obywatele Federacji Rosyjskiej wykupują, co mogą – tańsze samochody, mieszkania, meble, by zamienić bezwartościowego rubla w coś trwałego. To oczywiście napędza konsumpcję. I na tym zyskają te firmy, również polskie, które w Rosji takie dobra produkują.

Pojawiły się też opinie, że to objęty sankcjami Rosnieft – koncern, który do końca przyszłego roku musi spłacić Zachodowi 30 mld dolarów – maczał palce w zawale rubla. Ostro zdementował je szef firmy Igor Sieczin.

Z kolei oponent Sieczina Aleksiej Kudrin napisał na Twitterze, że to, co się teraz dzieje z rublem i giełdą, stanowi nie tylko reakcję na tanią ropę i sankcje, ale wyraża też „brak zaufania do działań rządu w gospodarce".

Rosyjscy analitycy rynkowi, którzy od początku krytykowali nieadekwatne do rzeczywistości zachowanie Banku Rosji, teraz są zdania, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i ani podniesienie stóp, ani pompowanie miliardów dolarów w rynek walutowy nie powstrzyma paniki.

We wtorek pojawiły się już pierwsze głosy żądające głów i głowy na pewno polecą.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację