Więcej niż 4 zł płaciliśmy przez prawie cztery lata, wypada więc postawić sobie pytania, co też takiego się stało w ostatnich tygodniach i miesiącach i czy to złoty stał się taki mocny, czy euro takie słabe. Jeśli spojrzeć na kurs złotego do dolara, od razu widać, że złoty po prostu dostosowuje się do zmian notowań najważniejszych walut.
W USA po kilku latach polityki taniego pieniądza gospodarka wyraźnie rośnie i spodziewana jest pierwsza od wielu lat podwyżka stóp procentowych. W strefie euro skup obligacji rządowych przez Europejski Bank Centralny dopiero się zaczął, widać pewne sygnały końca kryzysu, ale inwestorzy oczekują, że europejski pieniądz długo jeszcze będzie tani. Dlatego odwracają się od aktywów nominowanych w euro i wybierają te w dolarach. Jak przewidują analitycy, jeszcze w tym roku 1 dolar ma być wart 1 euro. Przynajmniej przez jakiś czas.
Dla nas najbardziej interesujące jest oczywiście pytanie, ile obie waluty będą wtedy kosztowały w złotych. 4 zł, a może 3,80? Można mieć nadzieję, że złoty będzie się powoli umacniał, ponieważ nasz PKB rośnie już dość stabilnie, na niezłym poziomie ponad 3 proc. rocznie, a notowania będzie wspierał napływ unijnych euro z nowej perspektywy budżetowej.
Ale tańsze euro oznacza nie tylko to, że mniej będą nas kosztowały europejskie wakacje. Większość polskiego eksportu jest realizowana w euro, podczas gdy większość importu – w dolarach. Kiedy euro robi się tańsze, nasi eksporterzy mają mniejsze zyski po przeliczeniu na złote. A kiedy drożeje dolar, więcej trzeba płacić m.in. za gaz i ropę. Obecny trend na rynku walutowym jest więc niekorzystny dla naszej gospodarki.
Na szczęście importowane surowce energetyczne są tańsze niż rok temu, a nasi eksporterzy są bardzo elastyczni. Ostatnio deklarowali, że kursem euro, przy którym przestają zarabiać, jest 3,90 zł, ale jak uczą wcześniejsze doświadczenia, ten graniczny poziom przesuwa się w dół lub w górę wraz ze zmianami notowań walut.