Walka z arabskimi wiatrakami

Amerykanie wyraźnie odpuścili. Mówią ,że kwestie „nieuczciwej arabskiej konkurencji " w transporcie lotniczym trzeba rozwiązać w ciągu najbliższych trzech lat.

Publikacja: 30.04.2015 11:16

Walka z arabskimi wiatrakami

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak Michał Walczak

Jeszcze kilka tygodni temu domagali się od władz transportowych, żeby zrobiły to natychmiast, bo linie arabskie - Emirates, Qatar Airways i w mniejszym stopniu Etihad , które - ich zdaniem- żyją dzięki dotacjom swoich rządów zabierają im pasażerów. Prezesi Delty, American Airlines i United zapewniali,że inwestują ogromne pieniądze w produkt, czyli warunki w jakich wożą pasażerów i robią to za własne pieniądze. A pasażerowie coraz częściej wybierają konkurencję. Podobne zarzuty mają Air France KLM i Lufthansa wobec arabskiej konkurencji. Ale Komisja Europejska niespecjalnie spieszy się ze wsparciem rodzimych przewoźników.

Ale czy pasażerów można zmusić, żeby wybierali linie z powodów patriotycznych? Bo przecież warunki podróży na pokładach konkurujących ze sobą linii mówią same za siebie. Amerykanie każą dopłacać za bagaż, obsługa często jest obcesowa i to dotyczy także przewoźników europejskich. Amerykanie traktują podróże lotnicze jako coś zwyczajnego i nie mogą się nadziwić, że na pokładach linii arabskich są traktowani jak goście. I coraz bardziej im się to podoba. I doskonale rozumiem, że Polacy lecący dzisiaj na wschód, jeśli nie mają do wyboru lotu bezpośredniego, także wolą lecieć przez Dauhę, czy Dubaj niż przesiadać się w Paryżu, czy Frankfurcie. I Qatar Airways i Emirates tak rozwinęły siatkę, że wielogodzinne oczekiwania przestało być regułą i stało się wyborem. A programy lojalnościowe Arabów są atrakcyjniejsze, niż Miles&More, który nieustannie coś zabiera.

W sezonie zimowym, od 1 grudnia 2015 Emirates podstawią w Warszawie największy samolot z serii „777" - B777-300 ER. Taki z prywatnymi kabinkami dla pasażerów klasy pierwszej, którzy o dziwo do Warszawy i z Warszawy latają.

Dotychczas linia wykonywała swoje warszawskie połączenia z Dubaju mniejszymi Boeingami, bądź Airbusami A330-200. Ale, jak twierdzi szef przedstawicielstwa dubajskiej linii w Polsce Maciej Pyrka, popyt na podróże z Polski stale rośnie. Tą komfortową maszynę Emirates z powodzeniem będzie wywoził z Warszawy pasażerów nie tylko do Dubaju, ale i dzięki dobrym cenom znacznie dalej, zwłaszcza do Azji. Miesiąc później swoją azjatycką ekspansję zacznie LOT, który wreszcie, po latach „prohibicji" spowodowanej korzystaniem z pomocy państwa, wreszcie będzie mógł się rozwijać. LOT będzie miał jednak tę przewagę, że zawiezie do Azji bezpośrednio. Ciekawe, jaką strategię przyjmie wtedy Emirates. I czym oprócz bezpośrednich rejsów skusi LOT.

Na początku czerwca w Miami zaplanowano walne zgromadzenie IATA - międzynarodowej organizacji zrzeszającej tradycyjne linie lotnicze. Jeszcze kilka tygodni temu szykowała się tam ostra „naparzanka" , bo Amerykanie, choć dyplomatycznie, to potrafią ostro uderzyć. Europejczycy, zwłaszcza szef Lufthansy Carsten Spohr, mówi konkretnie i brutalnie, ale ani jedni ani drudzy nie dorównują szefowi Qatar Airways Ahmedowi al Bakerowi, czy prezesowi Emirates, Timowi Clarkowi, a także Jamesowi Hganowi, szefowi Etihadu najmniejszej linii z „arabskiej trójki". Al Baker nazwał swego czasu Giovanniego Bisignianiego, poprzedniego szefa IATA, „złodziejem i leserem " i nie były to w jego pojęciu obelgi.

Al Baker, Clark i Hogan załatwili już swoje sprawy w Europie po swojemu. IAG, zrzeszające British Airways, Iberię i niskokosztowy Vueling, gdzie Katarczycy mają 10 proc. udziałów oraz Air Berlin, gdzie mniejszościowym udziałowcem jest Etihad, zdystansowały się od apelujących o ochronę ze strony Komisji Europejskiej Air France KLM i Lufthansy, co bardzo osłabiło ich pozycję.

Mam nadzieję, że organizatorzy przewidzieli panel, w którym wystąpią szefowie Delty, Britisha, Air France i którejś z linii arabskich, najlepiej Al Bakera, który potrafi być niezwykle dosadny w tym co mówi. Nie od rzeczy byłoby także posadzenie tam Temela Kotila, szefa Turkish Airlines, który także ostro atakuje i w Europie (właśnie otworzył 27 połączenie - ze Stambułu do Porto) i w Stanach. Kiedyś mówiło się o Turkishu, że naśladuje arabską konkurencję. Dzisiaj widać, że dynamiką już ją przegonił. Gdyby tylko lotnisko w Stambule nie było takim kipiszem.

W każdym razie dyskusji o Arabach nie mogę się doczekać. Jeśli jej nie zaplanowano, odbędzie się w kuluarach konferencji. I przez to będzie jeszcze ciekawsza, bo nawet Amerykanie nie będą udawać, że są dyplomatami.

Jeszcze kilka tygodni temu domagali się od władz transportowych, żeby zrobiły to natychmiast, bo linie arabskie - Emirates, Qatar Airways i w mniejszym stopniu Etihad , które - ich zdaniem- żyją dzięki dotacjom swoich rządów zabierają im pasażerów. Prezesi Delty, American Airlines i United zapewniali,że inwestują ogromne pieniądze w produkt, czyli warunki w jakich wożą pasażerów i robią to za własne pieniądze. A pasażerowie coraz częściej wybierają konkurencję. Podobne zarzuty mają Air France KLM i Lufthansa wobec arabskiej konkurencji. Ale Komisja Europejska niespecjalnie spieszy się ze wsparciem rodzimych przewoźników.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację