O co chodzi? O brak zaliczek na projekty badawczo-rozwojowe (B+R) przedsiębiorców, które mają być dotowane z programu operacyjnego „Inteligentny rozwój". Nie od dziś wiadomo, że przedsięwzięcia B+R są z natury ryzykowne. Nie od dziś też wiadomo, że jako kraj jeśli idzie o nakłady na B+R mamy do osiągnięcia dwa cele. Po pierwsze, wzrost wydatków na B+R ma osiągnąć w 2020 roku 1,7 proc. Produktu Krajowego Brutto i po drugie wydatki ponoszone przez firmy mają wtedy przeważać nad wydatkami sektora publicznego. Jak uważają eksperci z firm doradczych ten drugi cel wydaje się zarówno trudniejszy, jak i ważniejszy do osiągnięcia. Jednocześnie wciąż brakuje zachęty podatkowej (w postaci ulgi) dla firm prowadzących badania przemysłowe. Aktualna sytuacja jest więc daleka od ideału i wydaje się, że urzędnicy powinni przynajmniej nie pogarszać sytuacji, o ile rzeczywiście chcą nakłonić przedsiębiorców do wyłożenia większych sum na badania i rozwój.
Można więc wyobrazić sobie jak duże i niemiłe było zdziwienie przedsiębiorców i ich doradców, gdy okazało się, że w pierwszych trzech konkursach na dotacje na B+R z programu operacyjnego „Inteligentny rozwój" ogłoszonych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, nie przewidziano zaliczek. Zapanowała wręcz konsternacja tym bardziej, że zaliczki w programie „Innowacyjna gospodarka", czyli poprzedniku „Inteligentnego rozwoju" działały od 2009 r. Przyznam szczerze, że takiego posunięcia też się nie spodziewałem i o tej zaskakującej „pomocy" urzędników dowiedziałem się od jednego z rozżalonych przedsiębiorców. Złorzecząc na brak zaliczek wprost powiedział, że utrąca to jego start w konkursie, gdyż najzwyczajniej nie stać go, aby sfinansować projekt z własnych środków i czekać na refundację na koniec przedsięwzięcia. Obiecałem mu, że przynajmniej dowiem się kto i dlaczego zdecydował o braku zaliczek i w nowym programie dla firm, do tego akurat przy projektach na B+R.
Zacząłem drążyć sprawę poszukując autorów tej „zachęty" dla firm. Jednak zarówno w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, jak i Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju, które zarządza krajowymi programami operacyjnymi, w tym „Inteligentnym rozwojem", usłyszałem, że to nie ich „sprawka" i że obie instytucje optują za zaliczkami. Gdy zapytałem więc kto zdecydował o ich braku, w obu instytucjach dość niechętnie i oczywiście nieoficjalnie wskazano ten sam adres na ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie, przy której mieście się siedziba Ministerstwa Finansów. Okazuje się bowiem, że to resort finansów uznał, że przedsiębiorcom zaliczki są niepotrzebne, wychodząc z założenia, że lepiej jak pieniądze na B+R będą leżały na oprocentowanym koncie resortu niż na nieoprocentowanych kontach firm. Z punktu widzenia budżetu państwa to logiczne. Tyle że jest to jak zwykle myślenie krótkowzroczne, które nie ma nic wspólnego z wizją przekształcenia kraju w państwo innowacyjne. To antyzachęta dla firm. I to mocna. A nie dalej jak w ubiegłym tygodniu Komisja Europejska opublikowała coroczny ranking innowacyjności państw UE. Nadal zajmujemy w nim miejsce w ogonie stawki 28. krajów UE. Komisja Europejska zalicza Polskę do grupy „umiarkowanych innowatorów". Za nami są już tylko Rumunia, Bułgaria, Litwa i Łotwa. Każdy może sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy brak zaliczek na projekty B+R firm pomoże nam przesunąć się w tym rankingu do góry...