Jak gruszki na wierzbie – czyli na skróty do dobrobytu

Pewnie niewielu zaskoczył fakt, że temat emerytur stał się jednym z ważniejszych w kampanii prezydenckiej.

Publikacja: 22.05.2015 11:52

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Obietnice emerytalne składali obaj kandydaci. W rankingu najbardziej hojnych zdecydowanie wygrała ta dotyczącą obniżenia wieku emerytalnego. Powrót do poprzedniego wieku emerytalnego to pomysł niezwykle „sympatyczny", ale może warto pójść o krok dalej i zaproponować jeszcze niższy wiek emerytalny? Nieco złośliwie można by powiedzieć, że taki postulat zgodnie poparłoby kilka (a może i kilkanaście?) milionów rodaków.

A tak na poważnie to pomysł obniżenia wieku emerytalnego obok uśmiechów sceptyków rodzi poważne pytania o jego „wykonalność" oraz związane z tym koszty. Odnośnie drugiej z tych kwestii to prawie natychmiast w mediach pojawiły się wyliczenia wskazujące, że roczny koszt przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego to ok. 15 mld złotych (z wieloma zastrzeżeniami dot. problemów z precyzyjnym wyliczeniem tej kwoty). M.in. właśnie taką cyfrę wskazali eksperci Lewiatana. Warto więc przez chwilę zastanowić się co ta kwota oznacza dla finansów ZUS-u i szerzej budżetu państwa. Przy okazji przyjmijmy, że w dyskusji o pieniądzach bezpieczniej jest dyskutować o tym „co tu i teraz" niż o pomysłach na przyszłe zwiększanie dochodów budżetowych. Pomysły z cyklu „uszczelniania systemu, poprawy ściągalności podatków, czy walki z wyłudzającymi VAT" brzmią sensownie, ale należą wciąż do świata „alternatywnego". Póki co granicę możliwych wydatków wyznacza świat realny. Na początek przypomnijmy, że zgodnie z ustawą budżetową planowane dochody budżetu w 2015 roku mają wynieść blisko 300 mld. złotych, a planowany deficyt 46 mld. złotych. Jak widać te „dodatkowe" 15 mld stanowiłoby odpowiednio 5% i 15% wskazanych powyżej kwot.

Warto również na ww. kwotą spojrzeć z perspektywy finansów ZUS-u, a dokładnie sytuacji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który z jednej strony gromadzi składki, a z drugiej wypłaca większość świadczeń gwarantowanych przez system ubezpieczeń społecznych w Polsce. I tak deficyt FUS-u, wg. prognozy przedstawionej przez ekspertów ZUS w grudniu ubiegłego roku, w 2016 roku wyniesie od 47 do 61 mld. złotych. Oznaczałoby to, że obniżenie wieku emerytalnego teoretycznie zwiększy go o 25% do 30%. Te dodatkowe 15 mld wpłynie również na długoterminową sytuację Funduszu, którego deficyt, m.in. w efekcie podniesienia wieku emerytalnego, obniżenia składek do OFE i wprowadzenia szeregu zmian w II filarze systemu emerytalnego miał systematycznie (przynajmniej do 2020 roku – taki okres prognozy założyli eksperci ZUS) maleć.

Zdaniem autorów tej prognozy wydłużenie wieku emerytalnego powinno zapewnić obniżenie liczby emerytów o 1 milion w 2020 roku, a dodatkowo spowodować jednoczesne zwiększenie liczby płatników składek. O tym „potencjale składkowym" w ogromnej mierze decydować będzie poziom aktywności zawodowej osób starszych. Przypomnijmy dzisiaj w grupie osób 50+ jedynie nieco ponad 40% jest aktywnych zawodowo. Dla porównania ten sam wskaźnik dla krajów „skandynawskich" (stanowiących „europejski wzorzec") to 70%. Pewność, że tak właśnie się stanie zwiększają prognozy demograficzna, zgodnie z którymi w 2020 r. na rynku pracy będzie o 650 tys. osób mniej niż dzisiaj. I gdyby nie wydłużenie wieku emerytalnego ta luka byłaby jeszcze większa – blisko 1,5 mln. Drugą istotną przyczyną poprawy sytuacji FUS mają być zmiany wprowadzone w ostatnich latach w systemie OFE. W ich efekcie do Funduszu już dzisiaj wpływa więcej składek (kosztem niższych składek otrzymywanych przez same OFE), a dodatkowo trafią tam również środki z tzw. suwaka emerytalnego, czyli oszczędności zgromadzone w OFE, które na 10 lat przed przejściem na emeryturę będą transzami przekazywane do ZUS.

Na marginesie warto zauważyć, że spadek deficytu FUS-u nie jest nam dany raz na zawsze. Po pierwsze przyjdzie nam kiedyś wszystkim „zapłacić" za przejęcie połowy środków zgromadzonych w OFE i obniżenie składek do funduszy. „Zapłatą" będzie właśnie wzrost świadczeń wypłacanych z I filaru. Z drugiej strony w prognozach długoterminowych znacznie trudniej jest dzisiaj prognozować wartość wpłacanych składek niż wartość przyszłych świadczeń. Te ostatnie bazują na istniejących i przyszłych zobowiązaniach systemu emerytalnego, czyli w części są już dzisiaj znane. Natomiast te pierwsze w całości zależeć będą od liczby pracujących w przyszłości oraz wysokości opłacanych przez nich składek, a te wielkości niezwykle trudno jest dzisiaj prognozować. W efekcie prognozy długoterminowe obarczone są szeregiem potencjalnych błędów związanych z demografią, liczbą pracujących, wartością funduszu płac, skalą emigracji, itd.

Nie dajmy się więc „uśpić" prognozom przedstawianym przez ZUS. One wcale nie oznaczają, że sytuacja finansowa Zakładu będzie dobra, wskazują jedynie na jej poprawę. Co więcej raczej na poprawę „krótkookresową" – okres, na jaki sporządzono prognozę jest bowiem stosunkowo krótki i potencjalne problemy demograficzne nie zdążą się jeszcze w nim w pełni ujawnić.

Przy okazji warto zauważyć, że powrót do wieku 60/65 lat oznaczałby również, że Polska stanie się „zieloną wyspą" na emerytalnej mapie Europy. Tym razem będzie to oznaczać, że Polacy będą mogli jako pierwsi w Europie korzystać z owoców swojej pracy. Patrząc na dzisiejsze dane dotyczące wieku emerytalnego, niższy wiek emerytalny od nas w Europie będzie miało w takiej sytuacji niewiele krajów, właściwie jedynie Francja (ale we Francji i tak pełną emeryturę będzie można uzyskać dopiero po ukończeniu 67 roku życia) i chyba jeszcze wciąż Słowacja. A tak na marginesie - głoszących tezę o obniżeniu wieku emerytalnego w Niemczech (co ma stanowić dowód, że tego typu pomysły pojawią się również w innych krajach Europy, a skoro tak to nasz „krajowy pomysł" wcale nie jest niemądry) należy odesłać do lektury przyjętej u naszych sąsiadów ustawy. Łatwo się bowiem zorientować, że skorzystanie z możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę (w wieku 63 lat) jest tam obwarowane szeregiem dodatkowych i logicznych (odpowiednio długi staż pracy) warunków. Może więc jeżeli rzeczywiście chcemy iść „własną drogą" to wybierajmy przynajmniej rozsądne wzorce?

Warto również zauważyć, że składając swoje obietnice obaj kandydaci skrzętnie pomijali inny element dyskusji o emeryturach, a mianowicie ich wysokość. Aż dziw bierze, że w tej materii nie udało się niczego obiecać? A na poważnie – oczywistym jest, że przechodzenie na emeryturę wcześniej musi spowodować, że taka emerytura będzie niższa – zostanie ona bowiem wyliczona w oparciu o kapitał zarejestrowany na koncie (kontach) w ZUS-ie odpowiadający składkom opłacanym przez odpowiednio krótszy okres..

Na koniec uważam, że odnośnie tak „prostej" kwestii, jak przyszła wartość zobowiązań ZUS-u bezpieczniej jest wierzyć demografom i ekonomistom niż politykom. Szczególnie jeżeli ci ostatni prowadzą kampanie wyborcze i zabiegają o poparcie i głosy obywateli. Jeżeli zgodzimy się z tym poglądem, to zdecydowanie warto rozważyć wariant negatywny, taki, w którym problemy z wypłatą świadczeń z ZUS-u zaczną się za 20–30 lat, gdy liczba osób aktywnych zawodowo będzie wyraźnie mniejsza, zwiększy się natomiast liczba świadczeniobiorców (m.in. efekt niskiego przyrostu naturalnego, wydłużania się długości życia itd.). Z takiej perspektywy obniżanie wieku emerytalnego wygląda zdecydowanie groźnie. Co więcej wśród zaleceń pod adresem polskiego systemu emerytalnego nie znajdziemy obniżania wieku emerytalnego, czy innych „łatwych i przyjemnych" rozwiązań. Są natomiast wśród nich tak niepopularne pomysły jak: dalsze ograniczanie przywilejów grup zawodowych, objęcie powszechnym systemem emerytalnym rolników, pracowników służb mundurowych, dalsze stymulowanie większej aktywności zawodowej osób w wieku 50+, czy odpowiednia polityka imigracyjna. Jak widać proste recepty to wyłącznie domena polityki i kampanii wyborczych. Rzeczywistość szybko je koryguje dostarczając jednocześnie politykom „amunicji" w kolejnych potyczkach i kampaniach.

Krzysztof Nowak, Partner Mercer Marsh Benefits

Warszawa, 21 maja 2015r.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego