Reklama

Rosnące nierówności społeczne powodują niezadowolenie, niechęć do warstwy rządzącej

Jak wiadomo, świat przeszedł przez trzy fazy rozwoju: preindustrialną, industrialną i postindustrialną.

Publikacja: 27.05.2015 21:00

Rosnące nierówności społeczne powodują niezadowolenie, niechęć do warstwy rządzącej

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

W tę trzecią (w tworzeniu PKB dominują usługi) najwyżej rozwinięte kraje wkroczyły jeszcze przed drugą wojną, a inne – co przewidzieli panowie Fisher, Clark i Fourastie – podążyły za nimi, Średnio rozwinięta Polska dołączyła do nich w 1998 r.

Twórcy teorii rozwoju trójsektorowego przypuszczali, że usługi będą powiązane z nauką i postępem oraz bezpośrednim zaspokajaniem potrzeb ludności. Raczej nie przypuszczali, że główną składową sektora – przynajmniej biorąc pod uwagę udział w rynku pieniężnym – będą usługi finansowe i wszystko to, co nosi dzisiaj wdzięczną nazwę „kasyno-kapitalizm".

Główną funkcją instytucji finansowych dawno przestało być podręcznikowe „kształtowanie płynności finansowej podmiotów gospodarczych", a stały się hazardowe spekulacje pozwalające przez pewien czas osiągać spektakularne zyski. Ale po pęknięciu bańki dochodzi do coraz większych kryzysów finansowych. Dowód na to jest prosty i niewymagający wyliczeń. Najpierw Fed, a teraz także EBC – szantażowane groźbą jeszcze większego kolapsu – wpompowały w rynek finansowy grube biliony przy zerowej inflacji, co oznacza, że na rynki towarowe z owych bilionów przepłynęły marne centy.

Ma to wiele konsekwencji ubocznych. Jedną z nich, na co przed tygodniem zwrócił uwagę Hubert Salik, jest bogacenie się najbogatszych i wzrost nierówności społecznych. Opublikowany ostatnio raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju podaje, że w 34 krajach członkowskich dochody najbogatszej grupy stanowiącej 10 proc. ludności są 9,6 razy większe od dochodów najbiedniejszej grupy („dolne" 10 proc.). A ludzie należący do 10 proc. najbogatszych coraz większą część swoich dochodów czerpią z rynków finansowych.

OECD (nie mylić z OPZZ) nie jest instytucją lewacką. Dlatego poważnie trzeba potraktować także drugą przyczynę rosnących dysproporcji. Jest nią szybkie powiększanie się skali tzw. pracy niestandardowej (umowy-zlecenia vel śmieciowe i samozatrudnienie).

Reklama
Reklama

Od połowy lat 90. do 2013 r. ponad 50 proc. wszystkich tworzonych miejsc pracy w krajach OECD to „praca niestandardowa" (w tym połowa dotyczyła ludzi poniżej 30 lat). Gospodarstwa domowe zależne od takiej pracy są bardziej narażone na ubóstwo niż pozostałe. I to właśnie prowadzi do narastania nierówności. Współczynnik Giniego w najbogatszych krajach rośnie. A jeśli nawet jest – jak w Polsce – względnie stabilny (rósł od początku transformacji, a od 2009 r. spadał z 0,313 do 0,299 w 2013 r.; są to ostatnie dane), to i tak w ocenie społecznej uważany jest za wysoki.

Dorobiliśmy się zatem bardzo trudnego dylematu ekonomiczno-społecznego. Podtrzymywanie mizernego wzrostu gospodarczego wymaga coraz większego uprzywilejowania instytucji finansowych i klasy bankowo-menedżerskiej. Z kolei rosnące nierówności powodują niezadowolenie, niechęć do warstwy rządzącej i wzrost popularności partii populistycznych oraz ludzi znikąd. Czasem kończy się to niespodziewanymi rezultatami wyborczymi. Ale niewiele z tego wynika, gdyż rozwiązanie tego dylematu przez pojedyncze państwa nie wydaje się możliwe.

Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Nowy potencjał emisji obligacji
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Katastrofa na razie odwołana
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Kraj ludzi dawniej szczęśliwych
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławomir Mikrut: Jak AI może przyspieszyć inwestycje w infrastrukturę
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Fandrejewska: Istnienie „a” nadaje sens alfabetowi
Reklama
Reklama