Po precedensie rządu Platformy Obywatelskiej, który skonfiskował obywatelom połowę środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych, pozostałe pieniądze zostaną znacjonalizowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i wydane na bieżące potrzeby. Trybunał dla niepoznaki nazywany Konstytucyjnym zalegalizował taką operację, więc tylko dureń by nie skorzystał z precedensu.
Jednakże pani prof. Grażyna Ancyparowicz - jak podawał jeden z prawicowych portali kandydatka na stanowisko ministra finansów - idzie dalej i powiada tak: „Przy okazji likwidacji OFE można by odzyskać kontrolę nad niektórymi bankami notowanymi na GPW i dużymi spółkami giełdowymi, których akcje posiadają w swych portfelach te fundusze". Nie mam w pamięci składu akcjonariuszy banków na giełdzie i dużych spółek, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne, by OFE miały w nich kontrolne pakiety akcji. W bankach są inwestorzy strategiczni, a inne wielkie spółki – energetyczne, naftowe, paliwowe, nawozowe, PKO BP czy PZU, trzyma za twarz Skarb Państwa, więc nie ma co odzyskiwać.
Potem doczytałem się jednak, że OFE są głównymi akcjonariuszami m.in. Elektrobudowy i Kęt, czyli spółek należących do czołowej setki pod względem kapitalizacji, a w swoim czasie spory udział miały (mają?) w Amice, Apatorze, także z pierwszej setki. W znanej spółce informatycznej Asseco jej twórca, Adam Góral, ma obecnie niespełna 10 procent głosów, a trzy fundusze OFE, które przekroczyły próg 5 procent - ponad 23 proc. Po likwidacji OFE prezes Góral (o ile nie zabezpieczył się statutowo) musiałby nauczyć się wycierać korytarze w ministerstwie skarbu, gdzie być może doradcą będzie pani Ancyparowicz. A kiedy niechybnie zostanie odwołany z funkcji prezesa, zostałby rentierem, albo przeszedł na zasiłek.
W tekstach pani Ancyparowicz dominuje, powiedziałbym, dość naturalistyczna niechęć do finansistów, funduszy emerytalnych, inwestorów portfelowych, kapitału zwłaszcza zagranicznego, natomiast bije sympatia do państwa, kapitału państwowego oraz państwowej i spółdzielczej własności. Pani profesor, jak wynika choćby z powyższego cytatu, uważa, że państwo powinno nie tylko zarządzać gospodarką, ale i być jej właścicielem. Poglądy są trochę dziwaczne, wszak komunizm skończył się wszędzie poza Kubą i Koreą Północną, ale trzeba przyznać, że zyskują na popularności z dnia na dzień.
Warto w tym miejscu zauważyć, że pogłoski , iż nasze państwo istnieje tylko teoretycznie, wydają się nieco przedwczesne. Państwo nadal jest zdecydowanie największym pracodawcą. GUS właśnie opublikował dane na temat pracujących w sektorze publicznym i prywatnym, z których wynika, że w sektorze publicznym w końcu 2014 roku pracowało ponad 3,3 miliona ludzi, zaledwie 250 tysięcy mniej niż przed ośmioma laty, kiedy zaczęli rządzić rzekomi neoliberałowie. I tak jeśli chodzi o gospodarkę, państwo ma 101 tys. pracujących w górnictwie, 50 tysięcy w przemyśle przetwórczym, 150 tys. w wytwarzaniu i zaopatrywaniu w energię, wodę i gaz , 240 tys. w transporcie, 30 tys. w rolnictwie, ba, nawet 12 tysięcy osób zatrudnionych jest w państwowych i samorządowych knajpach i hotelach. Jednak prawdziwie mocna, co oczywiste, jest pozycja państwa w administracji, gdzie w sektorze państwowym i samorządowym pracuje 970 tys. osób, a także w edukacji, służbie zdrowia, kulturze i rozrywce, gdzie w sektorze publicznym pracuje kilkakrotnie więcej osób niż w prywatnym.