Kilka dni temu szefowie Airbusa rozesłali do pracowników zatrudnionych w Wielkiej Brytanii list o tym, jak istotne jest dla brytyjskiej gospodarki pozostanie w Unii Europejskiej. Dla przypomnienia 23 czerwca ma się odbyć na Wyspach referendum w sprawie opuszczenia przez Brytyjczyków Wspólnoty.
Kierownictwo multinarodowej firmy ostrzegło pracowników, że głosowanie za wyjściem z UE może zmusić Airbusa do przemyślenia, gdzie miałby inwestować swoje pieniądze. – Jesteśmy przekonani, że pozostanie w UE ma gospodarczy sens- napisały władze Airbusa. Spółka zatrudnia w Wielkiej Brytanii wcale nie mało, bo 15 tys. osób.
Airbus nie jest wyjątkiem. W lutym prezes Rolls-Royce’a (marka należy do BMW) w liście do wszystkich pracowników firmy w Wielkiej Brytanii podkreślił, że wyjście z UE oznacza skok kosztów i cen i może mieć wpływ na zatrudnienie w firmie. Podobne listy wysłali szefowie innych marek BMW działających na Wyspach – w tym m.in. Mini. Praktycznie wszystkie silniki i większość komponentów do Mini, wytwarzanych w Wielkiej Brytanii jest eksportowana do innych krajów UE. W chwili obecnej oznacza to np. brak ceł.
Korpoagitacja
Trudno odczytać te listy inaczej niż nakłanianie własnych pracowników do głosowania „za” pozostaniem w Unii. Jest to więc forma agitacji politycznej. Przy czym naciski nie pochodzą od partii politycznych, społecznych grup nacisku, ale od międzynarodowych korporacji – a w przypadku BMW, o niemieckim pochodzeniu.