Te nieśmiałe początki nie zapowiadały marketingowej ofensywy znanych osób, czyli celebrytów, jaka nastała w drugiej połowie XX wieku. Nasilił ją narastający szum reklam, które dopadają nas niemal w każdym miejscu i o każdej porze. Według branżowego serwisu Ad Age przeciętny konsument w krajach rozwiniętych jest atakowany przez ok. 3000 reklam na dobę. Większości już nie zauważa – chyba że w reklamie pojawi się ktoś, kogo zna. A najlepiej – ktoś, kogo zna i lubi. Nic więc dziwnego, że na większości rozwiniętych rynków rozwija się potężny przemysł celebrytów. Do reklamowego sukcesu nie wystarczy już bowiem sukces i popularność zdobyta w filmie, w muzyce czy w sporcie. Jeśli konsument ma się z gwiazdą utożsamiać, to powinien się do niej zbliżyć, co ułatwiają plotkarskie magazyny i serwisy internetowe. Podczas gdy nakłady opiniotwórczych tytułów spadają, prosperują te, które pozwalają wejrzeć w prywatne życie gwiazd – śledzić, w co się ubierają, co jedzą i co kupują. A zwłaszcza co kupują.
Jak szacuje serwis Marketwatch, wsparcie produktu przez celebrytę zwiększa jego sprzedaż o ok. 4 proc., co na dużym rynku przekłada się na duże pieniądze. To zachęta dla polskich firm, by sięgać po celebrytów. W rezultacie gwiazd w reklamie będzie coraz więcej. Także dlatego, że wśród konsumentów rośnie udział przedstawicieli młodych generacji Y i Z. A oni są dużo bardziej podatni na wpływ celebrytów niż starsze pokolenia.