Sądowe procesy o częstotliwości to sztuka dla sztuki

Cenne dobro, jakim są dzisiaj wyczerpujące się częstotliwości radiowe wykorzystywane przez operatorów telekomunikacyjnych i nadawców do oferowania m.in. dostępu do szybkiego internetu, to przedmiot narastającej liczby niekończących się sporów prawnych, z których końcowy odbiorca kompletnie nic nie ma.

Aktualizacja: 30.11.2017 08:28 Publikacja: 29.11.2017 21:00

Sądowe procesy o częstotliwości to sztuka dla sztuki

Foto: 123RF

Najbardziej na jałowych sporach pomiędzy operatorami oraz operatorami i regulatorami zyskują zdolni prawnicy, którzy dbają o to, by procesy sądowe o kosztowne, ale i cenne pasma ciągnęły się jak najdłużej. Statystyczny użytkownik szerokopasmowego internetu nic z tego nie ma i mieć nie będzie, a możliwe, że nawet na tym i straci, bo ponoszone przez wielkich operatorów koszty przedłużających się procesów i wspomnianych prawników gdzieś trzeba potem, jak mawia biznes, używając swojego żargonu – „rozsmarować". I niewykluczone, że pokrywane są środkami wyciągniętymi sprytnymi podwyżkami z kieszeni klientów. Natomiast koszty procesów po stronie regulatorów ponosi państwo, czyli także my, bo – jak słusznie zauważyła niegdyś w często przypominanym ostatnio cytacie Margaret Thatcher – „rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy".

Odbierz 20 zł zniżki - wybierz Płatności Powtarzalne

Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne. Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: A więc wojna. Donald Trump zadaje cios Europie
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Wojtyna: Uważajmy! Nowy prezydent wskaże nowego prezesa NBP
Opinie Ekonomiczne
Mikołaj Fidziński: Platformo, chwalić też się trzeba umieć
Opinie Ekonomiczne
Dan Jørgensen: Koniec z energetycznym szantażem Rosji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Jak zostać prezydentem