Reklama
Rozwiń

Defibrylatory pomogą petentom

– Prezydent Łodzi uznał, że największy stres towarzyszy osobom wymieniającym dowody osobiste – mówi jego pełnomocnik ds. ratownictwa medycznego dr Michał R. Żebrowski. Dlatego do pięciu dzielnicowych delegatur urzędu miasta oraz wydziału praw jazdy trafiło siedem przenośnych defibrylatorów.

Publikacja: 22.11.2007 03:41

Mają ratować przed nagłą śmiercią sercową. – Wybraliśmy miejsca, do których przychodzi dużo osób i gdzie łatwo się zdenerwować – wyjaśnia Michał R. Żebrowski.

Ratownicy w delegaturach przeszkolili kilka osób, które będą prowadzić zajęcia z pozostałymi pracownikami. Najważniejsze jest podjęcie szybkiej akcji ratunkowej tuż po zatrzymaniu akcji serca, którego pierwszym objawem jest utrata przytomności.

Według statystyk nagła śmierć sercowa jest najpowszechniejszą przyczyną zgonów w Europie i Stanach Zjednoczonych. Statystyki dotyczące Polski są szokujące – 95 procent osób, u których niespodziewanie doszło do zatrzymania akcji serca, skazanych jest na śmierć. Według szacunków rocznie umiera z tego powodu 700 łodzian.

– Każda kolejna minuta bez pomocy zmniejsza szanse przeżycia o 10 procent – mówi kardiolog prof. Andrzej Lubiński. – Według informacji konsultanta krajowego udaje się uratować zaledwie co 20. pacjenta, do którego wezwano pogotowie.

Dla patronującego akcji prezydenta Jerzego Kropiwnickiego sfinansowanie przez urząd zakupu defibrylatorów, które kosztowały około 40 tysięcy zł, jest początkiem akcji mającej zwiększyć świadomość łodzian.

– Liczymy, że pojawią się bezpieczne sklepy, puby, restauracje, które będą dysponowały defibrylatorami – mówi Michał R. Żebrowski. – Poruszanie tego problemu sprawi, że tam, gdzie defibrylatorów nie ma, ludzie sami będą potrafili podjąć akcję reanimacyjną. Zwykle jedyną reakcją na widok człowieka omdlałego jest wezwanie karetki pogotowia.

Przenośne defibrylatory są proste w obsłudze. Wystarczy zdjąć je ze ściany i uruchomić komputer, który wydaje komendy po polsku.

Urządzenie po przyczepieniu przewodów do klatki piersiowej samo rozpoznaje, czy chory ma migotanie serca. Jeśli tak, rozpoczyna akcję ratowniczą za pomocą wstrząsów elektrycznych.

Chory zostanie na pewno uratowany, gdy przyjdziemy mu z pomocą nie później niż w czasie od trzech do pięciu minut po ataku. Potem z powodu niedotlenienia następują nieodwracalne zmiany w mózgu.

Mariusz Goss

Mają ratować przed nagłą śmiercią sercową. – Wybraliśmy miejsca, do których przychodzi dużo osób i gdzie łatwo się zdenerwować – wyjaśnia Michał R. Żebrowski.

Ratownicy w delegaturach przeszkolili kilka osób, które będą prowadzić zajęcia z pozostałymi pracownikami. Najważniejsze jest podjęcie szybkiej akcji ratunkowej tuż po zatrzymaniu akcji serca, którego pierwszym objawem jest utrata przytomności.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Ochrona zdrowia
Finał polskiej prezydencji z troską o dzieci
Ochrona zdrowia
Unijny kompromis w sprawie pakietu farmaceutycznego
Ochrona zdrowia
Prof. Michał Zembala: Przeszczepiłem 300 serc
Ochrona zdrowia
Światowa federacja zabrała głos w sprawie z Oleśnicy. Broni zastrzyków w serce
Ochrona zdrowia
Prezes NFZ dla „Rz”: Będą zmiany w finansowaniu Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej