W zeszłym tygodniu w tekście „Lekarz zaprasza na badanie dziesięć kobiet, przychodzi jedna” pisaliśmy, że z cytologii, badania, które wykrywa raka szyjki macicy we wczesnym stadium, korzysta tylko 8 procent zapraszanych kobiet. Mimo że za badania płaci NFZ.
– W końcu trzeba się zastanowić, czy nie karać osób, które nie dbają o swoje zdrowie, na przykład podwyższeniem składki zdrowotnej – denerwowali się lekarze.
Po artykule dostaliśmy kilkadziesiąt listów od kobiet. Są oburzone. „Karać należałoby urzędników NFZ, którzy skonstruowali taki program profilaktyczny” – napisała jedna z nich.
Kobiety tłumaczą, że na badania się nie zgłaszają, bo po prostu nie sposób się na nie dostać. – Przychodnie, do których dzwoniłam, miały już wyczerpane limity badań – opowiada Urszula Krakowska z Warszawy. – Trzy placówki w grudniu proponowały mi terminy przyjęć w kwietniu – dodaje inna czytelniczka.
Są też kłopoty organizacyjne. „Mieszkam w Bełchatowie, gdzie są cztery przychodnie i szpital. A zaproszenie na badanie dostałam do Zelowa. Nawet nie wiem, gdzie to jest!” – pisze inna kobieta.