Jest kolejka, bo lekarze odeszli

Pacjenci czekają na wizyty: pół roku – na usunięcie żylaków, cztery miesiące – na leczenie u endokrynologa. I wcale nie chodzi o brak wystarczającego kontraktu z NFZ. Lekarze odchodzą z publicznych poradni do prywatnych przychodni, by lepiej zarabiać

Publikacja: 08.01.2009 02:32

Lekarze, nawet zatrudnieni w szpitalu, po pracy wolą przyjmować pacjentów w prywatnej służbie zdrowia.

– Z 12 moich neurologów w przyszpitalnej przychodni chce pracować tylko dwóch – mówi Piotr Kuna, dyrektor Szpitala im. Barlickiego w Łodzi. – Trudno się dziwić. Za pacjenta, którego wizyta trwa od pół godziny do godziny, możemy zapłacić 15 – 20 zł netto. W prywatnej przychodni stawka to 70 zł.

[wyimek]W Rawiczu dyrektor obiecał nagrodę temu, kto przyprowadzi lekarza, który zatrudni się w szpitalu na stałe[/wyimek]

W rzeszowskim szpitalu wojewódzkim pół roku czeka się na wizytę u chirurga naczyniowego, który m.in. operuje żylaki. Powód? Brakuje kadry. Szpital miejski w Rzeszowie zamknął z kolei oddział ginekologiczny i szuka personelu na Ukrainie. Od nowego roku odeszło stąd dziewięciu ginekologów. Pacjentki są zdenerwowane, na oddziałach położniczych innych szpitali w okolicy brakuje miejsc.

– Kolejki są do okulistów, bo zamiast pracować u nas, wybierają pracę u optyków – mówi Bożena Sarna, dyrektorka największej przychodni specjalistycznej w Olsztynie.

Niemal we wszystkich regionach najdłużej – trzy, cztery miesiące – czeka się na wizytę u endokrynologa.

Dyrektorzy przyznają, że problem rozwiązałoby zatrudnienie większej liczby lekarzy. Kilka miesięcy temu Szpital Powiatowy w Rawiczu wyznaczył nawet nagrodę finansową dla tego, kto przyprowadzi specjalistę, który podejmie w szpitalu pracę na stałe. Dopiero po takim nagłośnieniu sprawy udało się znaleźć chętnego.

Problem jednak w tym, że placówki nie mają pieniędzy, a na rynku pracy brakuje specjalistów.

– U nas czeka się na wizytę najwyżej kilkanaście dni, ale zdaję sobie sprawę, że nie mam szansy zaproponować lekarzom, których brakuje na rynku pracy, konkurencyjnych płac przy tych stawkach, jakie oferuje NFZ – tłumaczy dr Stanisław Sęk, szef Małopolskiego Zespołu Przychodni Specjalistycznych Batorego 3 w Krakowie.

Co na to Narodowy Fundusz Zdrowia? – W zeszłym roku szpitale nie dawały rady przyjąć tylu chorych, za ilu byliśmy gotowi zapłacić. Kolejki się więc nie zmniejszyły, choć pieniędzy na leczenie było więcej – mówi Edyta Grabowska-Woźniak, rzeczniczka NFZ. Zdaniem urzędników decyduje o tym właśnie brak wykwalifikowanego personelu, zwłaszcza lekarzy.

Problem ujawnił się bardzo ostro w tym roku. Z powodu błędów w ofertach składanych do NFZ przez szpitale unieważniono konkursy na leczenie w trzech województwach: śląskim, dolnośląskim i wielkopolskim. Fundusz wyjaśnia, że nowy system informatyczny wykazał braki kadrowe. Od tego roku system nie pozwala bowiem wpisywać jednego lekarza równocześnie na dyżury na dwóch oddziałach szpitala.

Brakuje również specjalistów z odpowiednimi kwalifikacjami. Przykład? Poznańskiemu Szpitalowi im. Strusia nie udało się podpisać z funduszem kontraktu na kardiochirurgię. Szpital proponował na szefa oddziału chirurga klatki piersiowej, a NFZ zażądał kardiochirurga.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego kolejki się wydłużają. Pacjenci wybierają tylko najbardziej znane przychodnie. – Bezpłatną wizytę u endokrynologa załatwiłam z dnia na dzień w małej placówce pod Łodzią, która miała podpisany kontrakt z NFZ – mówi Hanna Boguszewska, lekarz rodzinny z Łodzi.

[i]j.sad., ma.go, zal, mat, mk [/i]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=s.szparkowska@rp.pl]s.szparkowska@rp.pl[/mail][/i]

Lekarze, nawet zatrudnieni w szpitalu, po pracy wolą przyjmować pacjentów w prywatnej służbie zdrowia.

– Z 12 moich neurologów w przyszpitalnej przychodni chce pracować tylko dwóch – mówi Piotr Kuna, dyrektor Szpitala im. Barlickiego w Łodzi. – Trudno się dziwić. Za pacjenta, którego wizyta trwa od pół godziny do godziny, możemy zapłacić 15 – 20 zł netto. W prywatnej przychodni stawka to 70 zł.

Pozostało 89% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"