Dyrektor wprowadził dyscyplinę, lekarze chcą jego dymisji

118 z blisko 200 lekarzy Podkarpackiego Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie złożyło wypowiedzenia z pracy. Domagają się jednego - dymisji dyrektora szpitala. Popierają go jednak inne grupy zawodowe.

Aktualizacja: 07.09.2009 13:03 Publikacja: 07.09.2009 12:58

Oddział okulistyki w Wojewódzkim Szpitalu Podkarpackim w Krośnie

Oddział okulistyki w Wojewódzkim Szpitalu Podkarpackim w Krośnie

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

— Nie poddam się szantażowi grupy lekarzy, nie podam się do dymisji i nie zmienię systemu monitorującego dyscyplinę pracy lekarzy — odpowiada dyrektor Mariusz Kocój.

To właśnie wprowadzony w placówce system kontroli pracy lekarzy stał się kością niezgody między nimi, a dyrektorem. Od kilku tygodni wszyscy pracownicy, łącznie z dyrekcją mają karty magnetyczne, które monitorują czas pracy zatrudnionych w szpitalu osób. System wyłapuje każde spóźnienie, wyjście w trakcie lub pod koniec dyżuru. Muszą się z tego tłumaczyć i pisać usprawiedliwienie, dlaczego się spóźnili lub wcześniej wyszli z pracy. Na szpitalnych korytarzach zainstalowano też kamery. Dyrektor zapowiedział, że nie będzie tolerował spóźnień i wyjść z dyżuru w celach prywatnych bez zgody pracodawcy. Tłumaczy, że skoro taki system obowiązuje w większości zakładów pracy, to również lekarze powinni to zaakceptować. Ubolewa, że pacjenci muszą czekać w kolejkach i nie mogą się rejestrować przez cały dzień tylko w określonych godzinach. Dlatego też postanowił ukrócić obowiązującą w tym szpitalu od lat tradycję systemu pracy ustanowioną przez samych lekarzy. Zapowiedział, że skończyły się czasy, że lekarz schodził z dyżuru kiedy chciał, a później tłumaczył się, że był zmęczony.

[srodtytul] Co na to lekarze? [/srodtytul]

Lekarze nie potwierdzają, że zarzewiem konfliktu jest tylko system monitorujący dyscyplinę ich pracy. Twierdzą, że dyrektor ich lekceważy i konfliktuje środowisko lekarskie.

— Nie ma możliwości dalszej współpracy z dyrektorem. Chcemy jego odwołania. Możliwy jest tylko układ zero-jedynkowy. Albo my, albo dyrektor — mówi Paweł Wołejsza, przewodniczący krośnieńskiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy portalowi krosno24.pl. Podczas spotkania z odpowiedzialnym za służbę zdrowia wicemarszałkiem Podkarpacia Kaziemierzem Ziobro przedstawili długą listę zarzutów pod adresem dyrektora, ale nie chcieli ich upublicznienia. Uważają, że dyrektor źle zarządza placówką i stara się skłócić personel.

Nieoficjalnie mówią, że dyrektor wyzywa ich od megalomanów, którzy dbają tylko o swój interes i nie liczą się z dobrem szpitala. Tłumaczą też, że lekarz to nie jest zwykłe stanowisko pracy. Bywają sytuacje, że muszą zostać po godzinach pracy oraz są wzywani w nagłych przypadkach. Mówią, że dyrektor nie chce tego zrozumieć i współpracować z nimi. Dyrektor Kocój odpowiada, że w ostatnim czasie 19 razy proponował lekarzom rzeczową rozmowę i tylko raz skorzystali z oferty.

[srodtytul] Inni są zadowoleni z dyrektora [/srodtytul]

Ze stanowiskiem lekarzy nie zgadzają się inne grupy zawodowe w szpitalu. — Wreszcie mamy dyrektora, który równo traktuje wszystkich, a nie tylko wyróżnia lekarzy — mówią pielęgniarki. Lekarze nie zamierzają ustąpić. Zagrozili, że skrócą okresy wypowiedzenia upływające w listopadzie.

Dyrektor odpowiedział, że nie ulegnie szantażowi. Ma nadzieję, że uda mu się osiągnąć kompromis z lekarzami. We wtorek ma się zebrać Rada Społeczna krośnieńskiego szpitala i szukać dróg porozumienia.

Przewodniczący rady, prezydent Krosna Piotr Przytocki przyznaje, że obie strony okopały się mocno na swoich stanowiskach i trudno będzie o porozumienie. Jeżeli do niego nie dojdzie i lekarze nie wycofają wypowiedzeń, to w grudniu szpitalowi może grozić zamknięcie.

— Nie poddam się szantażowi grupy lekarzy, nie podam się do dymisji i nie zmienię systemu monitorującego dyscyplinę pracy lekarzy — odpowiada dyrektor Mariusz Kocój.

To właśnie wprowadzony w placówce system kontroli pracy lekarzy stał się kością niezgody między nimi, a dyrektorem. Od kilku tygodni wszyscy pracownicy, łącznie z dyrekcją mają karty magnetyczne, które monitorują czas pracy zatrudnionych w szpitalu osób. System wyłapuje każde spóźnienie, wyjście w trakcie lub pod koniec dyżuru. Muszą się z tego tłumaczyć i pisać usprawiedliwienie, dlaczego się spóźnili lub wcześniej wyszli z pracy. Na szpitalnych korytarzach zainstalowano też kamery. Dyrektor zapowiedział, że nie będzie tolerował spóźnień i wyjść z dyżuru w celach prywatnych bez zgody pracodawcy. Tłumaczy, że skoro taki system obowiązuje w większości zakładów pracy, to również lekarze powinni to zaakceptować. Ubolewa, że pacjenci muszą czekać w kolejkach i nie mogą się rejestrować przez cały dzień tylko w określonych godzinach. Dlatego też postanowił ukrócić obowiązującą w tym szpitalu od lat tradycję systemu pracy ustanowioną przez samych lekarzy. Zapowiedział, że skończyły się czasy, że lekarz schodził z dyżuru kiedy chciał, a później tłumaczył się, że był zmęczony.

Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"