Czytelnik „Rz” (prosi o anonimowość) dostał w lipcu do domu ankietę, w której mazowiecki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia pytał go o leki przepisane przez jego lekarza endokrynologa. Ankieta miała sprawdzać stosowanie dwóch leków: pregnylu i undestoru. Stosuje się je m.in. przy problemach z potencją. Nasz czytelnik leczył się z powodu andropauzy.
We wprowadzeniu do ankiety przeczytał: „Niniejsze działania stanowią jedynie element monitowania przepływu środków przeznaczonych na udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej. W związku z tym nie spowodują żadnych negatywnych skutków względem osób wypełniających formularz”. Na odwrocie było kilkadziesiąt pytań, m.in. o to, gdzie i w jaki sposób realizował recepty na leki hormonalne.
– Pismem z funduszu byłem, delikatnie mówiąc, zdziwiony – opowiada. – Zadzwoniłem do mojego lekarza. Okazuje się, że ankiety dostało wielu jego pacjentów.
Wanda Pawłowicz, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ, przyznaje, że fundusz sprawdzał, jakie leki przepisywał ten endokrynolog. Ale zapewnia, że akurat do jego pacjentów nie wysyłano ankiet. – Zdarzają nam się jednak takie działania. Podejmujemy je w interesie ubezpieczonych. Musimy dbać, by publiczne pieniądze były wydawane prawidłowo – tłumaczy.
– Fundusz pytania o najbardziej intymne dane dotyczące zdrowia pacjenta wysyła pocztą. To naruszenie tajemnicy lekarskiej. Nikt, kto nie jest medykiem pacjenta, nie ma prawa dysponować informacjami o tym, u jakiego lekarza się leczy, z czego się leczy i czym się leczy – oburza się Andrzej Włodarczyk, szef lekarskiego samorządu w Warszawie.