W Polsce jest co najmniej 220 tys. osób, które potrzebują pilnej pomocy z powodu cierpienia, jakie stwarza im ból. Na ból przewlekły, czyli trwający ponad 3 miesiące, w naszym kraju uskarża się aż 27 proc. Polaków. Średnia na świecie wynosi 18 proc. Dobra terapia pozwoliłaby tym cierpiącym ludziom nie tylko dobrze funkcjonować w społeczeństwie, ale także zapobiegłaby powikłaniom i ewentualnym urazom spowodowanym nieleczonym bólem. – Tymczasem u nas pokutuje wciąż pogląd, że z bólu jeszcze nikt nie umarł. To fundamentalny błąd – przekonuje prof. Jerzy Wordliczek, kierownik Kliniki Leczenia Bólu i Opieki Paliatywnej UJ CM podczas śniadania „Rz" – „Bezpieczeństwo pacjenta w systemie opieki zdrowotnej – leczenie bez bólu".
Zaproszeni eksperci dość krytycznie wypowiadali się na temat obecnego systemu walki z bólem w Polsce. Wskazywali na trzy główne przyczyny.
Pierwsza to niedobry sposób podejścia do bólu przez NFZ. – Leki bezpieczne i dobre dla pacjenta często są nierefundowane. A w poradniach bólu, gdzie niezbędni są psychologowie, nie są oni opłacani ze środków funduszu – mówi dr Anna Przeklasa-Muszyńska z Polskiego Towarzystwa Badania Bólu. Ponadto często NFZ refunduje procedury medyczne jedynie określonym specjalistom, wykluczając anestezjologów. Sposób finasowania świadczeń medycznych nie zachęca też szpitali do wprowadzania procedur monitorujących ból i pozwalających skutecznie mu zapobiegać. Te placówki, które to robią, m.in. w ramach akcji „Szpital bez bólu", ponoszą wyższe koszty, których nie widzi płatnik.
Drugą przyczyną częstych porażek w leczeniu bólu są przyzwyczajenia samych pacjentów. – Garściami łykają oni na przykład lekarstwa reklamowane jako cudowny sposób na chorobę. To droga donikąd – przekonuje dr Jarosław Woroń z Kliniki Leczenia Bólu i Opieki Paliatywnej UJ CM. Oprócz fatalnych skutków samoleczenia pacjenci często też boją się pójść do lekarza, by nie usłyszeć złej diagnozy. Boją się, że przyjmując leki uśmierzające ból uzależnią się – kobiety nie decydują się nawet na znieczulenie przy porodzie, co jest właściwie standardem na zachodzie.
Trzecie pole do poprawy to kształcenie lekarzy. – Medycy wciąż za mało są edukowani na temat walki i negatywnych skutków nieleczenia bólu – zauważa dr Iwona Filipczak-Bryniarska, konsultant wojewódzki w zakresie medycyny paliatywnej. Tłumaczy, że często pokutuje mit, że „musi boleć", lekarze obawiają się uzależnień. Jako pozytywny przykład wymienia krakowskie doświadczenia w uruchomieniem studiów podyplomowych na temat bólu. Dr Małgorzata Malec-Milewska, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii CMKP Warszawa, podkreśla, że więcej na temat bólu powinni też wiedzieć lekarze rodzinni. – To oni są pierwszym filtrem, który powinien prowadzić pacjenta za rękę – podkreśla.