Rezygnacja z kosztownej hospitalizacji w przypadku niektórych chorych poddawanych radio- i chemioterapii, przekazanie obserwacji wyleczonych już pacjentów lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) i premiowanie lekarzy rodzinnych za kierowanie pacjentów na badania przesiewowe – to jedne z pomysłów doradców ministra zdrowia na zmniejszenie kolejek do onkologów.
Bartosz Arłukowicz przedstawił je premierowi w piątek na spotkaniu, które miało decydować o jego politycznym być albo nie być. Test przeszedł pomyślnie, bo w sobotę premier zapowiedział zniesienie dotychczasowych limitów finansowych w leczeniu chorych na raka.
Jak dowiedziała się „Rz", na otwarty kontrakt z NFZ mogą liczyć tylko te placówki, które są kompleksowe i wielospecjalistyczne, a więc w jednym miejscu skupiają wszystkich specjalistów, urządzenia diagnostyczne i pracownie potrzebne do leczenia wszystkich rodzajów raka. Będą też musiały dochowywać jak najkrótszych terminów kolejnych badań, doprowadzać leczenie pacjenta do końca i podlegać częstym audytom.
Ministerstwo chce skrócić kolejki do badań diagnostycznych, również tych najdroższych, jak tomografia komputerowa, rezonans magnetyczny czy PET-CT. Opłaciłoby je z pieniędzy odzyskanych z tzw. procedur niepotrzebnych i przeszacowanych, jak hospitalizacja części pacjentów poddawanych radio- i chemioterapii.
– W przypadku większości z nich leżenie w szpitalu jest nie tylko zupełnie niepotrzebne, ale wręcz pogarsza ich stan. Dyrektorzy placówek kładą ich na oddziale, bo za każdego pacjenta dostają od NFZ około 430 zł za dobę. To więcej niż w czterogwiazdkowym hotelu – zauważa prof. Jacek Jassem, onkolog i szef Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, które od roku przygotowuje „cancer plan", narodowy program leczenia raka, który chce przedstawić ministrowi Arłukowiczowi.