Eksperci z rezerwą o planach PiS

Lekarzom nie podoba się propozycja Kaczyńskiego, by zrównać ich płace. Mówią o powrocie do PRL.

Publikacja: 25.03.2014 04:01

Jarosław Kaczyński chce zlikwidować patologie w służbie zdrowia. Ekonomiści ostrzegają, że jego prop

Jarosław Kaczyński chce zlikwidować patologie w służbie zdrowia. Ekonomiści ostrzegają, że jego propozycje mogą zbyt obciążyć budżet

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia i przekazanie 65 mld złotych, którymi dysponuje, do budżetu państwa, przeniesienie kontraktowania świadczeń zdrowotnych do urzędów wojewódzkich i zawieranie umów tylko z tymi szpitalami, które działają w systemie non profit, a także uśrednienie płac lekarzy – takie pomysły na naprawę sytuacji w służbie zdrowia przedstawił w poniedziałkowym wywiadzie z „Rz" prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Jego zdaniem nowe zasady mają „ograniczyć grabież, która w dzisiejszej służbie zdrowia odbywa się na niesłychaną skalę".

Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia w rządzie PiS, przekonuje, że przekazanie pieniędzy z NFZ do Ministerstwa Zdrowia, a stamtąd do urzędów wojewódzkich, uprości kontraktowanie.

Według Sławomira Neumanna, obecnego wiceszefa resortu zdrowia, reforma proponowana przez PiS niczego nie zmieni. – Szyld „Śląski Oddział NFZ" zostanie zastąpiony tabliczką „Wojewódzki Wydział Zdrowia", a jego urzędnicy będą pełnili dokładnie te same funkcje co pracownicy NFZ. Z tą tylko różnicą, że o wiele drożej, bo na funkcjonowanie NFZ przeznacza obecnie zaledwie 1 proc. budżetu, czyli najmniej w Europie – zauważa.

– Jeszcze niedawno Platforma Obywatelska sama chciała likwidacji centrali NFZ – odpiera zarzut Piecha.

Zdaniem Pauliny Kieszkowskiej-Knapik, prawniczki specjalizującej się w zagadnieniach służby zdrowia, przeniesienie środków z NFZ do ministerstwa stworzyłoby kolejny monopson. Według niej, szukając oszczędności, powinno się uporządkować koszyk świadczeń gwarantowanych. – Od 25 lat nikt nie podjął się rzetelnego określenia, co się obywatelom należy w ramach składki. A bez rzetelnej wyceny świadczeń nie ma prawdziwej polityki zdrowotnej – tłumaczy i dodaje, że dzięki korekcji wycen można ograniczyć wyciek pieniędzy z NFZ na świadczenia przeszacowane.

Ale PiS nieszczelności systemu chce tropić przy pomocy Najwyższej Izby Kontroli, która ma „notorycznie" kontrolować wojewódzkie wydziały zdrowia. Wojewodowie mieliby też co roku tłumaczyć się z wydatków w Sejmie.

Z kolei dr Małgorzatę Gałązkę-Sobotkę, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, niepokoi zamiar kontraktowania tylko tych szpitali, które przekształcą się w spółki non profit.

– Podmioty, które finansują działania ze środków publicznych, powinny być wyłaniane na podstawie obiektywnych, jednoznacznych i transparentnych kryteriów jakości, również jakości do ceny, a nie formy własności – uważa.

Jej zdaniem według zasad PiS publiczne pieniądze dostałyby szpitale, które marnotrawią pieniądze, a to zrujnuje i tak już szczupły budżet.

Wiceminister Neumann zauważa też, że szpitale przekształcone w spółki samorządowe, a takich jest w Polsce około 150, już dziś działają na zasadach non profit. – Żadne nie wypłacają sobie dywidendy i zarobione pieniądze przeznaczają na swoje funkcjonowanie – dodaje.

Lekarzy najbardziej niepokoi jednak plan ujednolicenia płac i zrównania ich z pensjami personelu pomocniczego.

– Mówi się, że zarabiamy za dużo, tymczasem dziś etat specjalisty wynosi średnio 5 tys. zł brutto i zmusza większość do dorabiania – zauważa Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, dla którego pomysły PiS to powrót do służby zdrowia z PRL. A lekarze na forach internetowych pytają, czy światowej sławy neurochirurg ma dziś zarabiać tyle co początkujący lekarz rodzinny.

PiS chce wrócić do profilaktyki. Stąd pomysł przywrócenia do szkół gabinetów lekarskich i dentystycznych, a także zmuszenie prywatnych ZOZ, które chcą utrzymać kontrakt publiczny, do otwierania gabinetów w szkołach gminnych.

– Politycy PiS zapominają, że czasy się zmieniły i dziś dziecko do lat 16. może pójść do lekarza tylko pod opieką rodziców. Jeśli rodzic nie wyrazi zgody, żaden lekarz nie ma prawa gmerać mu w zębach. Nawet na polecenie prezesa Kaczyńskiego – twierdzi Neumann.

Ochrona zdrowia
Szpital w Nysie z długiem po powodzi. Dlaczego NFZ żąda zwrotu pieniędzy?
Ochrona zdrowia
Choroby rzadkie i zdrowie kobiet w nowym programie prac unijnej komisji zdrowia
Ochrona zdrowia
„Zero tolerancji” dla agresywnych pacjentów. Szpitale oczekują zmian prawnych
Ochrona zdrowia
Wyzwania dla opieki długoterminowej będą rosnąć
Ochrona zdrowia
Będzie ostrzejsza kara za napaść na lekarza lub ratownika medycznego