Nie warto marnować kompetencji lekarza na wypełnianie druków. Pacjenci i system zyskaliby na zatrudnieniu sekretarek, które w czasie pandemii mogą pracować zdalnie – przekonują medycy.
Lekarz jak sekretarka
– Nawet trzy–cztery godziny pracy schodzi mi na wypełnianiu dokumentacji. I to nie tylko kart pacjenta, wypisów czy pomiarów. Z powodu braków kadrowych rezydenci uzupełniają też karty monitorowania żywienia, którymi w normalnych warunkach zajmowałby się dietetyk. Na oddziale covidowym go jednak nie ma, więc ta czynność przypada nam – mówi Grzegorz Siwek, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów, rezydent anestezjologii pracujący w szpitalu jednoimiennym.
Z kolei specjaliści sporo czasu spędzają na wypełnianiu druków rozliczenia z NFZ.
Lekarzowi z oddziału zakaźnego szpitala w środkowej Polsce wypełnianie dokumentacji pochłania większość czasu: – Na odręczne robienie notatek, wypełnianie zleceń dla pielęgniarek i elektronicznej dokumentacji medycznej tracę jedną trzecią dyżuru. A przecież jednocześnie mam się zajmować 16 pacjentami z Covid-19, których stan w każdej chwili może się pogorszyć – zauważa lekarz. I dodaje, że podczas gdy on walczy z zacinającą się drukarką lub zawieszającym się komputerem, na jego pomoc czekają pacjenci. – W rezultacie nie mogę skupić się ani na wypełnianiu dokumentacji, ani na leczeniu pacjentów. To niezwykle frustrujące – zauważa lekarz.
– Nie rozumiem, dlaczego czynności, które na całym świecie wykonują sekretarki medyczne czy administratorzy, w Polsce wciąż zarezerwowane są dla lekarzy – mówi Grzegorz Siwek.