Pacjenci odchodzą z kwitkiem

Szpitale i przychodnie bez kontraktów. Narodowy Fundusz Zdrowia ich nie podpisał, bo stwierdził, że lekarze pracują w kilku miejscach naraz

Aktualizacja: 07.01.2009 10:16 Publikacja: 07.01.2009 04:45

Na Dolnym Śląsku tylko co czwarty szpital podpisał kontrakt na wszystkie usługi. Jedną z takich plac

Na Dolnym Śląsku tylko co czwarty szpital podpisał kontrakt na wszystkie usługi. Jedną z takich placówek jest oddział urologii Szpitala Wojewódzkiego w Jeleniej Górze (na zdjęciu)

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Narodowy Fundusz Zdrowia w trzech regionach unieważnił konkurs na leczenie lub niektóre usługi: na Śląsku, w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Ale to w tym ostatnim doszło do prawdziwego chaosu.

[srodtytul]Mamy prawdziwe piekło[/srodtytul]

Umów z NFZ nie ma 1100 z 2600 dolnośląskich przychodni. Tylko co czwarty szpital podpisał kontrakt na wszystkie usługi medyczne. – Mamy prawdziwe piekło – załamuje ręce Piotr Nowicki, wicedyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Około 400 pacjentów dziennie odchodzi z kwitkiem, nie pracuje 40 poradni specjalistycznych i kilkanaście pracowni, m.in. tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego, kolonoskopii, gastroskopii.

Największa w regionie specjalistyczna przychodnia – Dolnośląskie Centrum Medyczne Dolmed we Wrocławiu – przyjmuje ok. 100 pacjentów dziennie. Ale muszą za to zapłacić. I wielu się na to decyduje. – Za badanie zapłaciłem 100 złotych, ale jechałem tu 50 km. Gdybym nie zrobił badania, przepadłaby mi kolejka do gastroenterologa – mówi pan Kazimierz.

Władze województwa uspokajają, że pacjenci, których życie jest zagrożone, są przyjmowani. A NFZ obiecuje: – Za wszystkich pacjentów przyjętych do czasu podpisania umów na pewno zapłacimy – zapewnia Krzysztof Dworak, szef dolnośląskiego funduszu. Oczywiście pod warunkiem, że ostatecznie szpital lub przychodnia umowę podpisze.

Skąd wzięło się całe zamieszanie? Dyrektorzy szpitali i przychodni twierdzą, że w dostarczonym im przez NFZ programie komputerowym były błędy uniemożliwiające poprawne złożenie oferty.

Przedstawiciele NFZ twierdzą, że problem jest dużo poważniejszy. – 70 procent ofert zgłoszonych przez szpitale na ten rok zawierało błędy. Zbyt krótki był czas pracy lekarzy, brakowało sprzętu, ordynatorzy mieli nieodpowiednie kwalifikacje – wylicza Marta Banaszak-Osiewicz, rzecznik wielkopolskiego oddziału NFZ. Dlatego konkurs na leczenie w szpitalach w tym regionie rozpisano jeszcze raz. Będzie rozstrzygnięty do końca stycznia. Ale w Wielkopolsce do tego czasu szpitale przyjmują pacjentów normalnie. Podobnie jest na Śląsku.

[srodtytul]Tylko pięć godzin wolnego w tygodniu[/srodtytul]

Na Dolnym Śląsku z powodów merytorycznych odpadło – według NFZ – ok. 30 proc. ofert. Najpoważniejszy kłopot to sprzeczności dotyczące czasu pracy lekarzy.

System komputerowy porównał harmonogramy placówek i okazało się, że niektórzy leczą w tym samym czasie nawet w miejscach oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów. Jeden lekarz w tygodniu miał dostać pięć godzin wolnego. Maciej Biardzki, wicedyrektor dolnośląskiego funduszu, dodaje: – Musimy pilnować, na co wydajemy 4 mld zł publicznych pieniędzy.

– To zbyt formalistyczne podejście – broni się prezes Dolmedu. – Moje przychodnie pracują od 7 do 22, a tylko część tego czasu wykupuje NFZ, część pacjentów przyjmujemy płatnie. Mimo to system policzył cały czas pracy przychodni i wykazał błąd.

Dyrektor Nowicki dodaje: – System nie uwzględnia, że lekarz może pracować w jednym szpitalu dwa tygodnie w miesiącu, a dwa tygodnie w innym. Urzędnicy tłumaczą, że największy problem jest na Dolnym Śląsku, bo tam jest szczególnie dużo placówek, które na dodatek mają problemy ze zrealizowaniem umów z NFZ: nie mają aż tylu pacjentów, za ilu fundusz jest gotów zapłacić.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [mail=j.kalucki@rp.pl]j.kalucki@rp.pl[/mail]

[ramka][b]Jak NFZ pilnuje pieniędzy[/b]

Fundusz coraz częściej stara się sprawdzać, czy zabieg, za który płaci, rzeczywiście wykonano. Od zeszłego roku zabiegi wszczepienia endoprotez, np. kolana czy stawu biodrowego, są przypisane do konkretnej osoby. Przy każdej takiej procedurze jest zapisany PESEL pacjenta. Od tego roku te same zasady obowiązują przy operacjach zaćmy i niektórych zabiegach kardiologicznych – by pacjenci nie „przeskakiwali” kolejek do zabiegów. Już od kilku lat NFZ może też sprawdzić, czy leki, do których dopłaca, rzeczywiście dostają pacjenci. Każda recepta musi mieć PESEL ubezpieczonego. Kontrole mają charakter wyrywkowy, ale w Łodzi czy Krakowie udało się dzięki temu wykryć wyłudzenia na miliony złotych. Wreszcie wprowadzono w ubiegłym roku nowy system rozliczeń między szpitalami a NFZ – urzędnicy już twierdzą, że ograniczył liczbę fikcyjnych hospitalizacji.

To oczywiście jedna strona medalu. Właściciele aptek narzekają, że NFZ nie uznaje prawidłowych recept, a restrykcyjne zasady obracają się przeciw starszym ludziom, którzy nie dopilnowali, by recepta była wypisana czytelnie. Lekarze: że tracą mnóstwo czasu na niepotrzebną biurokrację.

[i]—syl[/i] [/ramka]

Narodowy Fundusz Zdrowia w trzech regionach unieważnił konkurs na leczenie lub niektóre usługi: na Śląsku, w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Ale to w tym ostatnim doszło do prawdziwego chaosu.

[srodtytul]Mamy prawdziwe piekło[/srodtytul]

Pozostało 94% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"