Narodowy Fundusz Zdrowia w trzech regionach unieważnił konkurs na leczenie lub niektóre usługi: na Śląsku, w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Ale to w tym ostatnim doszło do prawdziwego chaosu.
[srodtytul]Mamy prawdziwe piekło[/srodtytul]
Umów z NFZ nie ma 1100 z 2600 dolnośląskich przychodni. Tylko co czwarty szpital podpisał kontrakt na wszystkie usługi medyczne. – Mamy prawdziwe piekło – załamuje ręce Piotr Nowicki, wicedyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Około 400 pacjentów dziennie odchodzi z kwitkiem, nie pracuje 40 poradni specjalistycznych i kilkanaście pracowni, m.in. tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego, kolonoskopii, gastroskopii.
Największa w regionie specjalistyczna przychodnia – Dolnośląskie Centrum Medyczne Dolmed we Wrocławiu – przyjmuje ok. 100 pacjentów dziennie. Ale muszą za to zapłacić. I wielu się na to decyduje. – Za badanie zapłaciłem 100 złotych, ale jechałem tu 50 km. Gdybym nie zrobił badania, przepadłaby mi kolejka do gastroenterologa – mówi pan Kazimierz.
Władze województwa uspokajają, że pacjenci, których życie jest zagrożone, są przyjmowani. A NFZ obiecuje: – Za wszystkich pacjentów przyjętych do czasu podpisania umów na pewno zapłacimy – zapewnia Krzysztof Dworak, szef dolnośląskiego funduszu. Oczywiście pod warunkiem, że ostatecznie szpital lub przychodnia umowę podpisze.