– To niezwykle ważna informacja dla pacjentów, którzy czekają, aż państwo podejmie decyzję o finansowaniu najnowocześniejszych, potrzebnych im terapii – mówi Bartłomiej Kuchta, który prowadzi tę sprawę.

W imieniu młodej pacjentki domaga się przed sądem sfinansowania przez NFZ drogiego leczenia. Miesięcznie kosztuje ono 8 tys. zł. U jego klientki inne leki (także te nowoczesne) nie zadziałały. Walczy więc o leczenie jeszcze nowszej generacji, które pomogło jej, gdy kilka miesięcy temu zapłaciła za nie z własnej kieszeni. Zaczęła po nim chodzić, po odstawieniu go znowu straciła władzę w nogach.

W piątek sąd zdecydował, że dziewczyna nie musi czekać do końca procesu na sfinansowanie leczenia. W ramach tzw. zabezpieczenia powództwa nakazał szpitalowi wojskowemu we Wrocławiu zapłacenie za jej terapię oraz o zwrócenie się do NFZ o refundację leczenia (nie ma go na listach refundacyjnych ani w programach terapeutycznych).

Dyrektor szpitala wojskowego już zapowiedział, że od decyzji sądu odwoływać się nie będzie. Tłumaczył, że w tej sprawie stoi po stronie pacjentów. Tym bardziej że oprócz dziewczyny, która przed sądem domaga się sfinansowania terapii, tylko w tej jednej placówce na podobne leczenie czeka 15 osób.