Szczepionkę Euvax B z wycofanej przed kilkoma dniami serii otrzymało niemal 100 tys. dzieci – ustaliła „Rz". Większość preparatów była jednak prawdopodobnie w całkowitym porządku, a tylko niektóre się zepsuły (po ich odkryciu przepisy nakazują wycofanie całej serii). Jest duża szansa, że nikt ich nie podał dzieciom.
– Nie ma możliwości, żeby pielęgniarka podała dziecku szczepionkę, zanim jej nie sprawdzi. A niekorzystne zmiany naprawdę nietrudno zauważyć – mówi prof. Bożenna Bucholc, kierownik Zakładu Badania Surowic i Szczepionek z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny.
To bardzo ważne, bo zepsuta szczepionka jest niebezpieczna. – Wszystko, co jest zepsute, szkodzi. Tak jak można mieć kłopoty ze zdrowiem po zjedzeniu zepsutego jogurtu, tak samo po szczepionce – mówi dr Magdalena Hurkacz, farmakolog kliniczny z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
O strachu rodziców zaszczepionych dzieci i braku dostatecznej informacji ze strony urzędników „Rz" pisała w środę. Tydzień temu Główny Inspektorat Farmaceutyczny wycofał z obiegu dwie serie szczepionek dla dzieci Euvax B przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B i Tripacel, szczepionki na błonicę, krztusiec i tężec. W jednej z krakowskich przychodni zauważono, że w czterech fiolkach szczepionka ma niejednorodny skład.
GIF podejrzewa, że przyczyną utraty homogenności było tzw. przerwanie ciągu chłodniczego. Chodzi o to, że szczepionki są pochodzenia naturalnego i trzeba przechowywać je w niskiej temperaturze (między 2 a 8 stopni). Szkodliwe dla tych preparatów jest zarówno ich przemrożenie, jak i nadmierne ogrzanie.