Badania i konsultacje bez kolejki, opieka specjalistów kilku dziedzin onkologicznych, koordynator – przewodnik po skomplikowanym systemie służby zdrowia – wprowadzony w styczniu 2015 r. pakiet onkologiczny miał zapewnić pacjentom z podejrzeniem nowotworu jak najlepszą opiekę. A także skrócić oczekiwanie na leczenie, bo w przypadku raka szczególnie liczy się czas.
Jednak jak pokazuje raport NIK, w pierwszych dwóch latach funkcjonowania pakietu rzeczywistość rozminęła się z założeniami. System zawodził od pierwszego do ostatniego ogniwa.
Chorzy onkologicznie nadal musieli „wędrować" po placówkach, by skompletować badania, bo przeważnie brakowało koordynatora.
Z raportu wynika, że 18 proc. chorych z kartą DiLO nie miało koordynatora procesu leczenia, a u 9 proc. w 2015 r. i 17,4 proc. w 2016 r. etap diagnostyki (wstępnej i pogłębionej) kończył się dużo później, niż gwarantował to pakiet.
Nie poprawiła się też jakość leczenia, bo jedynie 1,89 proc. przychodni specjalistycznych z umową na realizację pakietu zapewniało jednoczesny dostęp do badań laboratoryjnych, tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego i badań endoskopowych. W leczeniu szpitalnym – nieco więcej niż co czwarty. Wbrew założeniom diagnostyka w ramach pakietu nadal odbywała się głównie w szpitalu, czyli gdy już potwierdzono nowotwór.