Sieć komputerowa, w której krążą zaszyfrowane nową metodą dane, łączy sześć budynków w Wiedniu oraz jeden w miejscowości St. Pölten. W sumie ok. 200 km światłowodów. Ale przesyłane przez tę sieć dane są całkowicie bezpieczne – nikt nie może poznać ich treści. Czuwa nad tym szyfrowanie kwantowe. Ze swej natury nie do złamania.
– System zabezpieczenia kwantowego polega na wykorzystaniu zasady nieoznaczoności Heisenberga. Na tym, że nie można zmierzyć informacji kwantowej bez jej zakłócenia – tłumaczy Gilles Brassard z Uniwersytetu w Montrealu. – Dlatego można stworzyć kanał komunikacyjny między dwoma użytkownikami, którego nie sposób „podsłuchać”, nie pozostawiając śladów. Każdego włamywacza można w tym systemie natychmiast wykryć. To podstawa tego pomysłu.
[wyimek]W razie ataku hakera system natychmiast przerywa transmisję danych[/wyimek]
Brassard był obecny w Wiedniu podczas uruchomienia testowej sieci. Ćwierć wieku temu razem z Charlesem Bennettem z IBM opracował podstawy kwantowego szyfrowania.
Jak to działa? Tradycyjne metody kryptograficzne opierają się na skomplikowanych obliczeniach matematycznych. Ich twórcy zakładają, że złamanie szyfru wymagałoby długiej (liczonej w latach) pracy superkomputerów. Mówiąc wprost – wszystkie obecne metody szyfrowania są – teoretycznie – do złamania. To tylko kwestia czasu i mocy obliczeniowej. Ale praktycznie szyfrowana transmisja pozostaje bezpieczna. Oczywiście do chwili, gdy ktoś znajdzie prostszą metodę obliczeń lub uruchomi jeszcze potężniejszy superkomputer.