Na naszych oczach samochód spalinowy, który wynaleziony został 128 lat temu, radykalnie się zmienia. Jim Lentz, szef Toyoty na Amerykę Północną, zapowiedział kilka dni temu wprowadzenie na rynek dużego sedana napędzanego wodorem – dokładnie za rok, jednocześnie w USA, Japonii i Europie. Do rynkowego debiutu aut tego typu przygotowuje się także Honda i Hyundai.
Diesel się trzyma
Sercem pojazdu są ogniwa paliwowe. Zamienią wodór w energię elektryczną. Samochody będą poruszać się dzięki silnikom elektrycznym, a z rury wydechowej zamiast trujących spalin wydobywać się będzie jedynie para wodna.
– Przemysł motoryzacyjny w ciągu najbliższych dziesięciu lat zmieni się w większym stopniu niż w ciągu ostatnich 100 lat – uważa Chris Hostetter, wiceprezes grupy planowania strategicznego Toyota Motor Sales. – 100 lat temu nie było konkurencji między wieloma rodzajami paliwa. Dzisiaj najrozsądniejszym rozwiązaniem są silniki, które nie spalają paliwa opartego na węglu. Stoimy u wrót czegoś, co moglibyśmy nazwać gospodarką wodorową. Jednym z największych wyzwań jest infrastruktura: paliwo wodorowe będzie dostępne, gdy samochody realnie pojawią się na rynku. Przejście z benzyny na paliwa nowego rodzaju jest bardzo trudne dla przemysłu.
Według Hostettera są tylko dwa kluczowe rodzaje napędu dla aut przyszłości: elektryczny i wodorowy. Podczas gdy samochód elektryczny może służyć na krótszych dystansach i nadaje się dla aut miejskich, napęd wodorowy sprawdzi się w większych pojazdach przemierzających dłuższe odległości.
– Ogniwa paliwowe są już gotowe do wprowadzenia na rynek – przekonuje Hostetter. – Przyswojenie przez przemysł większości technologii trwa około 10–20 lat. Pięć lat temu pojazdy wodorowe nie opuściły jeszcze laboratorium badawczego i kosztowały ponad milion dolarów. Od tamtego czasu udało nam się znacznie je ulepszyć. Katalizator na przykład nie wymaga już tak dużej ilości platyny jak dawniej, a pojazdy są trwałe i mogą być eksploatowane przez dziesięć lat.