Gramy o miasto, czyli szukamy dla siebie najlepszego miejsca w dostępnej cenie. Chcemy wykorzystać swoje zasoby, możliwości inwestycyjne jak najbardziej efektywnie. Bez względu, czy jesteśmy nabywcą mieszkania, wynajmującym, czy też deweloperem, który chce osiągnąć sukces dla swojej firmy i spełnić oczekiwania swoich klientów. Ekonomia miejsca, a więc urbanizacji, tak jak każda ekonomia oparta jest na konkurencji, czyli regułach dostępności produktu oraz na dostępie do informacji o popycie i podaży.
Ale popyt i podaż w mieście dotyczą bardzo szczególnego charakteru dobra, jakim jest przestrzeń, miejsce i możliwość jego wykorzystania, które zależą od rozstrzygnięć planistycznych. Ale również od dostępu do infrastruktury czy warunków środowiska. Dlatego podejmowanie decyzji w formule uczciwej konkurencji, takiej, której rezultatem ma być lepsza przestrzeń wokół nas, wymaga adekwatnej powszechnie dostępnej informacji.
Bo jeżeli chcemy konkurować o miasto, czyli budować jak najlepiej i spełnić w jak największym stopniu oczekiwania mieszkańców, tworzyć piękne miejsca, to nie powinniśmy tracić czasu na zbieranie informacji o tym, gdzie leży nieruchomość, kto jest jej właścicielem czy jest możliwa jej zabudowa, czy działka jest uzbrojona czy też nie, jakie są ceny, jaki rynek. Te wartości powinny być dostarczone przez władze publiczne, przez gminę.
Dzisiaj zarządzanie rozwojem to dostarczanie informacji. Jeżeli mielibyśmy, jak w Niemczech, informacje o cenach najmu w odniesieniu do wyodrębnionych obszarów, minimalizowalibyśmy potencjalne konflikty, stabilizowalibyśmy rynek, dawali też możliwość konkurowania gmin poprzez jakość rynku najmu. Jeżeli rejestr cen i wartości, które dzisiaj są opracowywane w ośrodkach dokumentacji geodezyjno-kartograficznej, mielibyśmy uporządkowany i odniesiony do kwartałów miasta, to wówczas moglibyśmy wiedzieć, jakie są ceny nieruchomości wynikające z aktów notarialnych czy ocen rzeczoznawców.
Dobrze, że prezes GUS powołał już zespół do spraw cen, który będzie próbował koordynować te rozproszone systemy rejestrów cenowych. Ale pozostaje bardzo ważny obszar niespójności informacyjnej, a jest nią relacja pomiędzy ewidencją gruntów i budynków a planowanym zagospodarowaniu przestrzennym. Nasi zachodni sąsiedzi poradzili sobie z tym problemem. Odpowiednik naszego studium uwarunkowań, czyli plan użytkowania gruntów (Flächennut- zungsplan – FNP) jest sporządzany zgodnie z systemem granic ewidencji gruntów. Warto byłoby zastosować taką metodę w Polsce.