Naukowcy z uniwersytetów w Essex i Bristolu udowadniają, że nie tylko warunki mieszkaniowe, ale także forma własności lokalu, ma wpływ na organizm lokatora. Stres związany z wynajmem podnosi poziom CRP, czyli białka ostrej fazy, którego poziom zwiększa się podczas infekcji, a przy wartościach powyżej 3 mg/l stanowi wskaźnik wysokiego ryzyka incydentów sercowo-naczyniowych, w tym zawałów.
W artykule opublikowanym w „Journal of Epidemiology and Community Health" przekonują, że na poziom CRP wpływa nie tylko lokalizacja budynku, materiał, z którego jest wykonany i jego stan, ale także obecność sąsiadów za ścianą (mieszkańcy domów wolno stojących mają niższe wartości CRP niż żyjący w blokach) czy forma użytkowania.
To nie pierwsze badanie potwierdzające wpływ statusu mieszkańca na jego zdrowie, ale pierwsze, które opiera się na twardych danych. Dotychczas brano pod uwagę subiektywne odczucia właścicieli i wynajmujących mieszkania. Tym razem zbadano ich krew. W latach 2010–2012 pobrano ją od blisko 9,6 tys. osób z bazy UK Household Longitudinal Study, corocznego badania ankietowego na próbie 40 tys. gospodarstw w W. Brytanii.
U co piątego (22 proc.) badanego poziom CRP przekraczał 3 mg/l, a większość z tych osób stanowili wynajmujący mieszkanie. Jak się okazało, poziom CRP, a więc ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych, rosło jeszcze u tych, którym zależało na tym, by pozostać w obecnym mieszkaniu, a nie mieli takiej pewności. Okazało się też, że CRP było niższe u osób, u których czynsz wynosił ponad 30 proc. wydatków, co może wiązać się z większym komfortem życia, a wyższe u osób, którym do czynszu dopłacała opieka społeczna.
Skąd tak niepokojące wyniki u wynajmujących mieszkania na rynku prywatnym? Badaczki Amy Claire i Amanda Hughes uważają, że ma to związek z brakiem stabilizacji na tym rynku i niepewnością co do ceny, niewspółmiernej do jakości. A niższe CRP u zamieszkujących domy wolno stojące wiążą z potrzebą niezależności.