Na luksus oczywiście w tym przypadku nie ma co liczyć. Nawet trudno za taką kwotę kupić lokum w przyzwoitym stanie. Za tyle bowiem znajdziemy niewielką kawalerkę i to przeważnie wymagającą całkowitego remontu. Jak zauważa Agnieszka Łękarska z biura Kapica Nieruchomości, są to głównie lokale w budynkach z wielkiej płyty, wybudowane w latach 50. – 80. lub w starszych kamienicach, zwykle jeszcze nieodnowionych.
Za najtańsze rejony uznawane są dziś takie dzielnice jak Białołęka, Praga-Północ oraz Ursus. – Ma to związek głównie z komunikacją na terenie tych dzielnic i dojazdami do pracy w innych dzielnicach, ale również w zakorzenionej opinii wśród warszawiaków oraz osób przyjezdnych o braku atrakcyjności tychże okolic – wyjaśnia Małgorzata Czerwińska z firmy Maxon Nieruchomości. Tanie oferty mogą się jednak trafić i w innych dzielnicach – takich jak Wola czy Ochota. Czego możemy spodziewać się po wyłożeniu 170 tys. zł? – Mieszkania nie większego niż 20 mkw., zazwyczaj niepełnowartościowego, posiadającego np. kuchnię w przedpokoju czy łazienkę o powierzchni 1 – 1,5 mkw. tylko z umywalką – opowiada Jerzy Sobański, szef firmy Akces Nieruchomości i rzecznik Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami. Natomiast za ok. 200 tys. zł można znaleźć już nieco większe lokum o powierzchni 25 – 30 mkw. Standard takich ofert nadal pozostaje niski, lecz może trafić się nam już kompletna łazienka czy aneks kuchenny. – Czasem można nawet kupić kawalerkę z kuchnią posiadającą okno, ale takie lokale nie stanowią więcej niż 10 proc. małych mieszkań – twierdzi Jerzy Sobański.
Mimo złej jakości i niskiej ceny niełatwo dziś kupić takie lokum. – Ich podaż jest mała, a popyt stosunkowo duży – twierdzi Sobański. Fakt ten może nieco zaskakiwać, gdyż pogrążony w stagnacji przez kilka miesięcy rynek powinien uwolnić podaż, zwłaszcza ofert trudnych do sprzedania, w tym i z felerem w postaci maleńkiej powierzchni, konieczności remontu czy niezbyt przyjemniej lokalizacji. Jak jest jednak rzeczywiście? Zdania pośredników są podzielone.
– Na podstawie ofert w naszej agencji można stwierdzić, że pula tanich mieszkań zwiększyła się w ostatnich miesiącach i wszystko wskazuje, że będzie ona dalej rosła. Wynika to z faktu, że w tej chwili rynek jest zalewany przez oferty nowych lokali. A nowe osiedla są atrakcyjniejsze, posiadają lepszą infrastrukturę, co powoduje, że klienci chętniej wybierają takie oferty. To wszystko wymusza na właścicielach mieszkań w starszego typu budynkach obniżanie stawek albo wieczną sprzedaż – opowiada Agnieszka Łękarska. Podobne wnioski płyną z obserwacji pośredników z firmy Maxon Nieruchomości. Jednocześnie Małgorzata Czerwińska zwraca uwagę, że liczba tanich ofert nie będzie rosnąć w szybkim tempie. – Zaletą takich mieszkań jest fakt, iż koszty utrzymania są niskie, a zysk z ewentualnego wynajmu stosunkowo wysoki. Tak więc ich właściciele niechętnie się ich pozbywają – twierdzi Czerwińska.
Tymczasem z obserwacji Jerzego Sobańskiego wynika, że podaż małych i tanich mieszkań w ogóle się nie zwiększa. – Stanowią one nie więcej niż 5 proc. ofert i są zazwyczaj szybko sprzedawane – zapewnia Sobański.