Spółdzielnia ma obowiązek udostępnić dokumenty, które wymieniają przepisy spółdzielcze (patrz ramka). Można więc przyjść do jej siedziby i obejrzeć je, zrobić notatki. Wolno także je na miejscu kserować. W praktyce spółdzielca ma jednak duże trudności z dotarciem do tych dokumentów.
Sieradzka Spółdzielnia Mieszkaniowa żąda 0,3 minimalnego wynagrodzenia za pracę plus VAT, czyli w sumie 4,12 zł za stronę. Jedna ze spółdzielni białostockich pobiera 3,66 zł.
– To nie jest tylko opłata za samo skopiowanie dokumentu, ale też za czas i nakład pracy, jaki musi poświęcić pracownik – wyjaśnia Ryszard Majewski, wiceprezes sieradzkiej spółdzielni. Nie wszystkie jednak spółdzielnie zdzierają ze swoich członków. Międzyzakładowa Górnicza SM Perspektywa w Rudzie Śląskiej za skopiowanie pierwszej strony pobiera 60 gr, a następnych – 30 gr.
– Spółdzielnia nie ma prawa zarabiać na swoich członkach. Jeżeli pobiera opłaty, to musi wykazać, że rzeczywiście tyle kosztuje przygotowanie i skopiowanie danego dokumentu – uważa prof. Krzysztof Pietrzykowski, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.
Wiele spółdzielni ma regulaminy udostępniania członkom dokumentów. – To jakiś absurd. Żeby zobaczyć, dajmy na to, protokół z lustracji, muszę złożyć pisemny wniosek – mówi Janusz Tarasiewicz ze SM Nowa w Jastrzębiu-Zdroju. Ale to nie wszystko. – Gdyby w trakcie przeglądania tego protokołu – dodaje – okazało się, że są do niego załączniki, a ja nie wymieniłem ich we wniosku, musiałbym składać kolejny. Spółdzielnia na rozpatrzenie każdego wniosku ma osiem dni, a dokumenty można przeglądać tylko jeden dzień w tygodniu – we wtorek od godz. 10 do 14.