[b]Rz: Deweloperzy z Warszawy od niedawna oficjalnie już mówią o kryzysie na rynku, weryfikują swoje plany. A jak odnajdują się w nowej sytuacji deweloperzy i pośrednicy z północy kraju?[/b]
[b]Mariusz Feliński:[/b] Co ciekawe, najwięksi lokalni gracze, czyli Invest Komfort, Inpro, Hossa, Allcon czy Ekolan, jak do tej pory praktycznie ze sobą nie konkurowali. Nawet pojawienie się deweloperów z Warszawy czy spoza kraju niewiele w tym układzie zmieniło. Na razie duże firmy o trójmiejskim rodowodzie mocno zaznaczają swoją obecność. Trudno przejechać przez miasto, by nie być bombardowanym ich inwestycjami. Billboardy i reklamy wielkoformatowe są porozwieszane na budynkach przy wszystkich głównych arteriach komunikacyjnych. Zmiany na rynku widać po zmianach stawek. Jeśli w połowie 2007 roku średnia cena na rynku pierwotnym wynosiła w Trójmieście ponad 8 tys. zł, to dziś jest to tylko 6500 zł za metr. Nie brakuje jednak ofert deweloperów o 1000 zł niższych.
[b]Czy pośrednicy mają większy ruch na rynku wtórnym niż deweloperzy?[/b]
Zawirowania na rynkach finansowych dotknęły całą branżę nieruchomości. Zaostrzone kryteria udzielania kredytów hipotecznych powodują zmniejszenie zaufania klientów do zakupu nieruchomości. W lepszej sytuacji znajdują się biura nieruchomości obracające mieszkaniami na rynku wtórnym. Jest tu coraz większy ruch, zwłaszcza jeśli chodzi o liczbę pojawiających się w ostatnim czasie ofert. Szczególnie przybywa mieszkań nowych, kupowanych przez spekulantów w okresie boomu w roku 2006 i 2007 r. oraz traktowanych jako krótkoterminowa inwestycja. Gdy okazało się, że ceny zaczęły spadać, a banki bardziej rygorystycznie podchodzić do udzielania kredytów hipotecznych, nowe mieszkania zaczęły zalewać rynek wtórny.
[b]Widać stabilizację na rynku?[/b]