Reklama
Rozwiń
Reklama

Kredytobiorcy odetchną

Osoby zadłużone we frankach najgorsze mają już za sobą. Szwajcarska waluta nie powinna już drożeć, mocno spadnie za to jej oprocentowanie – wynika z analiz „Rz”

Publikacja: 24.11.2008 01:58

Kredytobiorcy odetchną

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Z ankiety przeprowadzonej przez „Rz” wśród ekonomistów największych banków wynika, że w grudniu za euro powinniśmy płacić 3,68 zł, a za franka 2,45. Średni kurs w przyszłym roku będzie wynosił odpowiednio 3,62 i 2,46 zł.

Przy takich prognozach posiadacze kredytów we frankach (w Polsce kredyty hipoteczne ma ponad milion osób, z czego większość we frankach) mogą spać spokojnie. Niski kurs złotego zrekompensują im bowiem spadające stopy procentowe w Szwajcarii i zależne od nich oprocentowanie frankowych depozytów międzybankowych. Libor 3M, który jest podstawą oprocentowania kredytów. Dla przykładu – jeśli ktoś zaciągnął w czerwcu tego roku kredyt we frankach (przy kursie 2,09 zł) w kwocie 300 tys. zł, na 30 lat, jego miesięczna rata wynosiła wówczas 1530 zł (wyliczenia Expandera).

W październiku drastycznie wzrosła (10 października, Libor 3M – 3,13 proc., frank 2,39 zł) rata, aż do poziomu 1724 zł. Obecnie – przy wyższym kursie, ale niższej stopie Libor (ok. 1,94 proc.) rata wynosi 1531 zł. Zapowiedzi dalszych redukcji stóp będą sprzyjać spadkowi Libor 3M nawet poniżej 1 proc., co przy założeniu prognozowanego kursu franka oznacza, że rata wspomnianego kredytu obniży się do 1400 zł.

Zmniejszenia raty mogą oczekiwać także posiadacze kredytu w euro. Dziś przy kredycie w wysokości 300 tys. zł, zaciągniętym w czerwcu, rata wynosi 2134 zł (po wzroście o 100 zł), a w połowie przyszłego roku powinna, według prognoz, spaść do 1994 zł.

Trzeba jednak pamiętać, że te wyliczenia oparte są na średniej z prognoz, a rozbieżności między oczekiwaniami poszczególnych banków są bardzo duże. Citi Handlowy uważa, że w przyszłym roku za euro będziemy płacić średnio 3,51 zł, a za franka 2,22 zł. Raiffeisen szacuje, że unijna waluta będzie dużo droższa – 3,8 zł średnio w ciągu roku, natomiast frank będzie kosztować 2,53 zł. Najwyższe prognozy dotyczące szwajcarskiego pieniądza ma BNP Paribas – 2,78 zł.

Reklama
Reklama

Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA, tłumaczy, że wzmocnieniu złotego względem innych walut sprzyjać będzie możliwe odbicie na światowych rynkach kapitałowych. – Głównie dotyczyć to będzie indeksów akcyjnych – mówi specjalista. – Poza tym tradycyjnie już w grudniu złoty wzmacnia się z powodu dużego napływu gotówki od wracających na święta Polaków.

Mrowiec dodaje, że będzie to dobry czas na ewentualne przewalutowanie kredytu i pozbycie się ryzyka kursowego. – W przyszłym roku trzeba się będzie przyzwyczaić do słabszej pozycji złotego z powodu niskiego wzrostu gospodarczego i stóp procentowych oraz dalszego pogorszenia postrzegania regionu – wyjaśnia Mrowiec. – Trzeba pamiętać o tym, że niektóre państwa regionu (kraje bałtyckie, Ukraina, Węgry, Bułgaria i Rumunia) już teraz znajdują się w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej, a znaczne spowolnienie wzrostu oczekiwane w przyszłym roku te kłopoty pogłębi. Ekonomista uważa, że w przypadku wystąpienia poważnych problemów w regionie złoty może być notowany jeszcze niżej.

Podobne wnioski wyciąga Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. Jego zdaniem w pierwszym kwartale przyszłego roku złoty może się zachowywać jak chorągiewka m.in. w związku z wycofywaniem kapitału przez zagranicznych inwestorów. – W dłuższej perspektywie sytuacja powinna się uspokoić, a wtedy złoty się umocni, czemu sprzyjać będzie szybszy niż w strefie euro wzrost gospodarczy oraz utrzymująca się różnica w poziomie stóp procentowych między Polską oraz strefą euro – podkreśla Kalisz.

Banki, które liczą jednak na ciągłe osłabianie złotego, zwracają uwagę na niesłabnącą tendencję do przenoszenia kapitału na amerykańskie obligacje skarbowe i dolara. – Dopiero w drugiej połowie przyszłego roku spodziewamy się stopniowego umocnienia złotego, czemu sprzyjać będzie uspokojenie nastrojów na światowych rynkach finansowych i spadek wartości dolara – wyjaśnia Maja Goettig, główny ekonomista BPH. – Umocnieniu złotego sprzyjałoby też zapowiadane na przyszły rok wejście Polski do systemu ERM2.

Z ankiety przeprowadzonej przez „Rz” wśród ekonomistów największych banków wynika, że w grudniu za euro powinniśmy płacić 3,68 zł, a za franka 2,45. Średni kurs w przyszłym roku będzie wynosił odpowiednio 3,62 i 2,46 zł.

Przy takich prognozach posiadacze kredytów we frankach (w Polsce kredyty hipoteczne ma ponad milion osób, z czego większość we frankach) mogą spać spokojnie. Niski kurs złotego zrekompensują im bowiem spadające stopy procentowe w Szwajcarii i zależne od nich oprocentowanie frankowych depozytów międzybankowych. Libor 3M, który jest podstawą oprocentowania kredytów. Dla przykładu – jeśli ktoś zaciągnął w czerwcu tego roku kredyt we frankach (przy kursie 2,09 zł) w kwocie 300 tys. zł, na 30 lat, jego miesięczna rata wynosiła wówczas 1530 zł (wyliczenia Expandera).

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Nieruchomości
Przebijemy 4 mld euro? Nieruchomości komercyjne w Polsce przyciągają wybranych
Nieruchomości
Murapol zapowiada mocny finisz w IV kwartale. W centrum uwagi marże
Nieruchomości
Promocje w erze jawnych cen mieszkań. Jak kuszą deweloperzy?
Nieruchomości
Mieszkań jest więcej niż kupujących. Trudno uzasadnić podwyżki cen
Materiał Promocyjny
Jak budować strategię cyberodporności
Nieruchomości
Zadłużeni po uszy. Kiedy rata kredytu pochłania lwią część domowego budżetu
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama