W porównaniu do grudnia ubiegłego roku wzrosła liczba klientów zainteresowanych zakupem mieszkania.
– Pierwszy miesiąc roku zawsze był okresem stagnacji, w którym ewentualnie finalizowało się transakcje rozpoczęte w ostatnim kwartale zeszłego roku – mówi Janusz Schmidt, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami. – Styczeń 2009 był trochę inny, pojawiły się bowiem symptomy bardzo lekkiego, ale jednak ożywienia. Są klienci, którzy jak zwykle chcą negocjować ceny. Najcenniejsi z nich to oczywiście ci, którzy posiadają gotówkę, bowiem uzyskanie kredytu dalej pozostaje niepewną sprawą.
Z danych systemu MLS WSPON wynika, że ceny transakcyjne za zakupione w styczniu mieszkania były trochę niższe od cen ofertowych. Klienci mogli liczyć na kilku, a w niektórych przypadkach, nawet na kilkunastoprocentowy upust. Jednak w przypadku tanich mieszkań nie można liczyć na duże negocjacje. Jest to już bowiem najniższa cena, na którą może się zgodzić sprzedający. Oczywiście wszystko zależy od motywacji właściciela nieruchomości. Jeśli działa on pod presją, na przykład ma problemy finansowe, to zapewne będzie bardziej podatny na obniżki cen. O większych negocjacjach możemy mówić w przypadku mieszkań ulokowanych w Centrum, na Starym Mokotowie, gdzie koszt mkw. to 10 tys. zł lub więcej. Tam rabaty sięgają nawet 10 proc. ceny ofertowej.
Ostatnie doniesienia mediów o osłabieniu złotówki sprawiły, że sprzedający nieruchomości zaczęli się wahać i zastanawiać, czy nie wstrzymać się chwilowo ze sprzedażą.
– Klienci są trochę zagubieni, nie wiedzą, kogo słuchać. Wpływ na to ma niewątpliwie różnorodność opinii eksperckich przedstawianych w telewizji czy prasie – mówi Janusz Schmidt.