– Z umów przedwstępnych wycofują się klienci indywidualni lub fundusze inwestycyjne – twierdzi Łukasz Madej, szef firmy doradczej ProDevelopment.
Podczas gdy w IV kw. 2008 r. rozwiązano ponad 400 umów, obecny kwartał będzie, zdaniem analityków, jeszcze gorszy. W ciągu dwóch – trzech kolejnych miesięcy, nawet bez wprowadzania nowych inwestycji, może więc dojść do zwiększenia podaży.
– Jeśli założymy, że deweloperzy w poszczególnych kwartałach 2009 r. będą sprzedawać tyle, co w IV kw. 2008 r., na koniec roku w ofercie będzie ok. 6 tys. mieszkań – szacuje Łukasz Madej.
Podczas gdy oferty, które już długo funkcjonują na rynku, z czasem się sprzedają, nowych lokali jest coraz mniej, bo mniej spółek decyduje się na rozpoczęcie kolejnej inwestycji. Nawet jeśli deweloper rozpoczyna sprzedaż, o rozpoczęciu budowy zdecyduje przedsprzedaż mieszkań. Aby bowiem uruchomić kredyt na inwestycję, firma musi wykazać min. 20 proc. przedsprzedaży.
Problem z finansowaniem budowy dotyczy większości projektów, bez względu na dzielnicę. – Z tą różnicą, że np. na Białołęce są szczególnie aktywne duże giełdowe spółki jak Dom Development czy J.W. Construction, które z racji swojej wielkości mają łatwiejszy dostęp do finansowania, co w efekcie może się przyczynić do wzrostu podaży mieszkań w tej właśnie dzielnicy – tłumaczy Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający w doradczej spółce CEE Property Group. – Z drugiej strony teraz wszyscy, bez względu na wielkość, wstrzymują swoje projekty – dodaje.