– Na Wyspie Spichrzów nawet największy obrazoburca zrobiłby spadziste dachy, trzeba się odnieść do historii miejsca, jego ducha – mówi z mocą Stefan Ciecholewski, prezes Oddziału Wybrzeże Stowarzyszenia Architektów Polskich.
– Duch miejsca jest czymś niewymiernym – kontruje Antoni Taraszkiewicz, dziekan Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. – A jakości architektury nie mierzy się kątem nachylenia połaci dachowych, ale adekwatnością i standardem rozwiązań funkcjonalno-przestrzennych. [wyimek] [b][link=http://www.rp.pl/galeria/9132,1,481137.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b][/wyimek]
Rozmawiamy o rozstrzygniętym niedawno konkursie na zagospodarowanie północnego cypla Wyspy Spichrzów w Gdańsku. A więc o tym, co będzie oglądał każdy turysta, wędrując Długim Pobrzeżem. O tym, jak budować w miejscach, których architektoniczny kontekst ma kilkaset lat, by z nadmiernego szacunku miejsc tych nie zepsuć. Rozmawiamy, ponieważ wynik konkursu rozczarowuje.
[srodtytul]Ile ma być tej historii [/srodtytul]
– Projekty konkursowe w żaden sposób nie odnoszą się do historii wyjątkowego miejsca, jakim jest Wyspa Spichrzów. Taka zglobalizowana architektura mogłaby stanąć w każdym innym europejskim mieście – komentuje wyniki konkursu prezes Ciecholewski i dodaje: – Po wojnie odtworzone zostało Stare Miasto. Teraz należałoby odtworzyć pierzeję Wenecji Gdańskiej, wschodni brzeg wyspy, znajdujący się naprzeciwko Długiego Pobrzeża – tłumaczy.