Reklama

Oferty są, nie ma gorączki zakupów

Klienci nie szturmują biur nieruchomości w poszukiwaniu tańszych mieszkań, do zakupu których dołoży państwo, mimo że dopłaty na rynku wtórnym mają obowiązywać tylko do lipca 2011 roku

Publikacja: 28.06.2010 02:00

35-metrowe, dwupokojowe mieszkanie przy ul. Myśliborskiej na Białołęce wystawiono z ceną 270 tys. zł

35-metrowe, dwupokojowe mieszkanie przy ul. Myśliborskiej na Białołęce wystawiono z ceną 270 tys. zł

Foto: Fotorzepa

Tak zakłada projekt zmian w programie dopłat do kredytów „Rodzina na swoim”. Zgodnie z nowymi przepisami strumień państwowych pieniędzy od 1 lipca przyszłego roku miałby być skierowany tylko na rynek pierwotny. Potem, z końcem 2012 roku, program ma być zupełnie zlikwidowany.

[srodtytul]Znikają tylko atrakcyjne[/srodtytul]

Pośrednik Cezary Szubielski, dyrektor żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości, ocenia, że choć wtórny rynek mieszkań zdecydowanie ruszył wiosną tego roku, to nie było to jednak związane z zapowiadaną likwidacją dopłat do kredytów.

– Być może klienci bardziej oczekują na obniżki cen mieszkań czy też kosztów nabycia lokali związanych z zapowiadaną likwidacją licencji dla pośredników w obrocie nieruchomościami – zastanawia się Cezary Szubielski.

[wyimek]28 proc. spośród 8150 ofert zamieszczonych w ostatnim miesiącu w Szybko.pl spełnia w Warszawie kryterium ceny i wielkości narzucone w programie „RnS”[/wyimek]

Reklama
Reklama

Także Joanna Lebiedź, pośredniczka z agencji Lebiedź i Lebiedź, ocenia, że wyścigu po oferty nie widać. – Jednak te w atrakcyjniejszych cenach dość szybko znajdują nabywców – zauważa pośredniczka.

Podobnie sytuację oceniają eksperci z firmy Emmerson. – Nie obserwujemy rynkowej gorączki i wzmożonego zainteresowania mieszkaniami w związku z zapowiedzią wycofania „Rodziny na swoim” z rynku wtórnego oraz zawieszenia programu do 2012 roku – mówi Waldemar Oleksiak, pełnomocnik zarządu spółki Emmerson.

Według niego popyt wciąż jest dziś słabszy niż w czasach boomu. – A program „RnS” ma swoje ograniczenia, tzn. limity i sztywne warunki. Ponadto, oferta kredytowa banków jest coraz bogatsza i bardzo konkurencyjna. A popyt najlepiej stymuluje właśnie atrakcyjna oferta kredytowa i rosnąca liczba klientów ze zdolnością kredytową – tłumaczy przedstawiciel Emmersona.

[srodtytul]Trudno w Śródmieściu[/srodtytul]

Jak podaje Cezary Szubielski, połowa mieszkań w ofercie Krupa Nieruchomości mieści się w programie RnS. W puli mieszkań, do których zakupu dołoży się państwo, dominują jednak lokale z Targówka, Białołęki, Ursusa, Bemowa i obu Prag.

– Aczkolwiek w każdej niemal dzielnicy można znaleźć takie oferty. Najtrudniej na Żoliborzu, Starym Mokotowie i Starej Ochocie – przyznaje pośrednik z Krupa Nieruchomości.

Reklama
Reklama

Dużo mniej ofert pozwalających na dopłaty znajdziemy w agencji Lebiedź i Lebiedź.

– Program „RnS” ma dość ograniczone pole manewru w związku z ustalonym maksimum ceny za metr, więc podaż takich ofert nie jest zbyt duża. A dzielnica nie ma znaczenia – tłumaczy Joanna Lebiedź. – W przypadku rynku wtórnego to, czy oferta mieści się w limicie, zależy także od tego, czy sprzedający rozumie zasady działania wolnego rynku i nie ustala stawki na niebotycznym poziomie. Rynek pierwotny rządzi się nieco innymi zasadami. Deweloperzy często budują całe osiedla, zazwyczaj w peryferyjnych dzielnicach, z założeniem sprzedaży z kredytem „RnS”. W takich przypadkach każdy lokal jest wystawiany w cenie umożliwiającej dopłaty – dodaje.

W bazie Emmersona cenowe kryteria dopłat spełnia jedna trzecia ofert z Warszawy. – Większość z nich to nieruchomości z peryferyjnych dzielnic Warszawy, głównie z Wawra, Białołęki i Targówka. Zdarzają się również oferty z Mokotowa, Ursynowa i Wilanowa – wylicza Waldemar Oleksiak. – Trudno byłoby znaleźć taką ofertę jedynie na Śródmieściu i Żoliborzu – dodaje. Podkreśla, że część warszawskich ofert mieści się nawet w limicie dla województwa mazowieckiego (6046 zł za 1 mkw.).

Pośrednicy przyznają, że standard mieszkań „z dopłatami” może być bardzo różny. – Są propozycje w stanie idealnym, wystarczy tylko wnieść walizki. Ale są też lokale do generalnego remontu – przyznaje Joanna Lebiedź.

Cezary Szubielski zastrzega jednak, że jeśli lokal jest w dobrym czy też bardzo dobrym stanie technicznym, to będzie to tańsza lokalizacja. – Mamy wiele takich lokali na Targówku czy Grochowie. Znacznie mniej jest ich na Bemowie czy Woli. W drogich dzielnicach, jak Żoliborz czy Mokotów, w programie dopłat mieszczą się lokale wymagające nieraz znacznego remontu – mówi pośrednik. Według niego statystyczny sprzedający oczekuje nabywcy z gotówką i z trudem akceptuje wiadomość, że potencjalny nabywca będzie ubiegał się o kredyt. – Wpłynęły na to złe doświadczenia z ubiegłych dwóch lat, gdzie wiele transakcji rozpadało się po umowie przedwstępnej z powodu nieotrzymania kredytu – tłumaczy Szubielski.

– W negocjacjach kwestia limitu dopłaty nie odgrywa znaczącej roli – dodaje Waldemar Oleksiak. – Jeżeli właściciel nie zgadza się na oferowaną cenę, argument dotyczący dopłat nie będzie miał znaczenia – dodaje.

Nieruchomości
Mieszkanie dla singla, dla pary, dla rodziny. To dobry czas na szukanie lokalu?
Nieruchomości
Popyt na biura nakręcają renegocjacje umów
Nieruchomości
Trójmiasto zdominowało rynek mieszkań premium. Ta część rynku też nie ma lekko
Nieruchomości
Deweloperzy lubią „obwarzanki” i kurorty. A co lubią klienci?
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Nieruchomości
„Pomysły” deweloperów, czyli jak z domu może powstać blok
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama