– Na najbardziej atrakcyjne lokale w centrach handlowych oczekuje długa kolejka chętnych. Sprawdzone, dobrze funkcjonujące galerie, jak np. Arkadia w Warszawie czy Galeria Kazimierz w Krakowie, są interesujące, zarówno dla marek wchodzących na rynek polski, jak również tych już dobrze znanych. Trzeba się jednak liczyć z tym, że wolne powierzchnie w tego typu galeriach pojawiają się okazjonalnie – wyjaśnia Marta Stańczak z Jones Lang LaSalle.
Czy zatem potencjalni najemcy będą gotowi związać się kilkuletnią umową najmu z właścicielem nowego, nieznanego na rynku obiektu, ale nowocześniejszego, a przede wszystkim dającego swobodny wybór nawet bardzo dużego lokalu? Według Magdaleny Frątczak z CB Richard Ellis, nie ma ryzyka, że galerie starszej generacji będą porzucane na rzecz nowych projektów.
– W działających od kilku lat centrach handlowych, mających dobrą pozycję na rynku, nie ma problemu z brakiem najemców. Nawet, gdy nowe obiekty kolejnej generacji są otwierane w pobliżu. Wprost przeciwnie. Szybciej najemca zainteresuje się obiektem, który już istnieje, ma markę, może pochwalić się określoną odwiedzalnością, obrotami – twierdzi Magdalena Frątczak.
Przyznaje, że w przypadku nowych projektów trudno w ostatnim czasie zawsze spełnić wymóg, aby centrum było wynajęte w 95 – 100 proc. w chwili otwarcia. – Np. w ubiegłym roku zarówno CH Bonarka w Krakowie, jak CH Renoma we Wrocławiu nie miały kompletu najemców, gdy rozpoczynały działalność – mówi Magdalena Frątczak.
Zdaniem Marty Stańczak szczególnie dziś inwestycje najemców w centra handlowe o ugruntowanej pozycji rynkowej, takie jak King Cross Marcelin w Poznaniu czy Sfera w Bielsku-Białej, są obarczone mniejszym ryzykiem, niż otwieranie sklepów w nowo powstających obiektach.