Klient narzeka, deweloper go pozywa

Nabywcy domów na kameralnym osiedlu Ogrody Jeziorowa postawili w swoich ogródkach tablice, wytykając deweloperowi łamanie umów. Firma pozwała klientów do sądu, twierdząc, że przez ich działania jej inwestycje przestały się sprzedawać

Aktualizacja: 18.07.2011 16:02 Publikacja: 18.07.2011 15:04

Osiedle Ogrody Jeziorowa firmy Terra Development

Osiedle Ogrody Jeziorowa firmy Terra Development

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Osiedle domów Ogrody Jeziorowa firmy Terra Development wyrosło w Wawrze. Jeden z budynków kupiła rodzina C. – Umowę przedwstępną podpisaliśmy w kwietniu 2007 r. Inwestycja miała być gotowa do września 2008 r. Mury w tym terminie oczywiście stały, ale to wciąż był plac budowy. Wszędzie błoto, nie było bram, ogrodzenia, domofonów. Mieliśmy też jedynie prąd budowlany, przez co omal nie straciłem domu, bo spaliła się instalacja elektryczna – wspomina klient.

Skarga na tablicy

Nabywcy czekali na podpisanie aktów notarialnych. – Z projektów tych dokumentów wynikało, że działki pod naszymi domami będą mniejsze, niż przewidywały umowy przedwstępne – twierdzi nabywca jednego z domów (nazwisko do wiadomości redakcji). – Mnie grunt zmniejszył się z 420 do ok. 260 mkw. Dostaliśmy za to większe udziały w drodze. Machnąłem na to ręką, bo budowa była prawie skończona, a pieniądze już wpłacone na konto dewelopera – wspomina. – Deweloper w aktach notarialnych zobowiązał się, że cała infrastruktura będzie gotowa do maja 2009 r., przedłużając sobie termin o osiem miesięcy w stosunku do tego z umowy przedwstępnej – podkreśla.

Klienci Terry Development twierdzą, że pełnej infrastruktury nie było jeszcze we wrześniu 2009 r. Wystawili więc w swoich ogródkach tablice z napisami: „Deweloper nie dotrzymuje umowy" i „Na ogrodzenie czekam od września 2008 r. ".

Pojawiły się też wpisy na forum internetowym, na którym także inni nabywcy skarżyli się na dewelopera. Podnosili m.in., że firma nie przyjmuje krytyki, nie spieszy się z naprawą usterek, a inwestycja ma opóźnienia. Takie informacje można znaleźć w Internecie jeszcze dziś. Obok pojawiają się wpisy wychwalające firmę.

– Po postawieniu tablicy od razu odezwał się do mnie prawnik dewelopera. Groził procesem. Rozmowy z nami podjęła też żona właściciela firmy, żaląc się, że rujnujemy jej interes – opowiada klient. Po „ogrodowej" interwencji prace na osiedlu nabrały tempa: pojawiło się oświetlenie, brama wjazdowa.

Część nabywców zaczęła wyliczać swoje straty wynikające z opóźnień w ukończeniu inwestycji i żądała ich zwrotu od dewelopera. Firma z kolei uznała, że to klienci są jej winni pieniądze, choćby za dodatkowe usługi. – My poszliśmy do sądu cywilnego, a Terra Developemnt wytoczyła nam proces karny za zniesławienie. Przegrała go – opowiada klient.

Sąd go uniewinnił. W uzasadnieniu podniósł, że zarzut, iż deweloper nie wywiązywał się z umowy, jest prawdziwy. Firma od wyroku się odwołała. Wytoczyła też procesy cywilne i wystąpiła z wezwaniami do zapłaty. – Ode mnie i sąsiada chciała 3 mln zł tytułem utraconych dochodów. To już pełna groteska. Deweloper uznał, że wytaczając procesy, uciszy niewygodnych klientów – mówi klient Terry Development.

Bo nas oczernili

Firma zapewnia tymczasem, że z umów wywiązała się bez zarzutu. – W umowie był podany termin zakończenia budowy danego domu, a nie całego osiedla. Klienci zaś godzili się na prowadzenie robót budowlanych na sąsiednich działkach, bo osiedle powstawało etapami. W związku z tym były niedogodności. Ogrodzenie i odwodnienie zostały wykonane w terminie – zapewnia adwokat Dorota Malanowska, pełnomocnik spółki Terra Development z Kancelarii Malanowscy i Wspólnicy. Podkreśla, że powierzchnie działek sprzedawanych klientom odpowiadają zapisom z umów przedwstępnych.

– Z projektu podziału działek przedstawianego klientom wynika, że niektóre z nich, zwłaszcza te przylegające do skrajnych segmentów, będą obciążone służebnością przejazdu, więc od samego początku tworzenia inwestycji było oczywiste, że tylko część zakupionej działki właściciel będzie miał na wyłączność, a część będzie służyć wszystkim mieszkańcom osiedla – tłumaczy adwokat. I podkreśla, że każdy klient kupił taką powierzchnię, o jakiej była mowa w umowie przedwstępnej.

Dorota Malanowska twierdzi, że tylko w jednym przypadku było inaczej. – Łączna powierzchnia działki, na którą składają się także udziały w nieruchomości wspólnej, różni się od tej z umowy przedwstępnej. Klient nie był bowiem zainteresowany przeniesieniem udziałów w części wspólnej – tłumaczy.

Dlaczego firma żąda od własnych klientów milionowych odszkodowań? Jak wyliczyła straty? – Firma nie żąda „od własnych klientów milionowych odszkodowań". Tak postawione pytanie tworzy fałszywe wrażenie prowadzenia przez dewelopera świadomej i celowej polityki, co byłoby absurdalne i szkodliwe dla firmy – odpowiada Dorota Malanowska. Jednocześnie dodaje, że toczą się postępowania sądowe, w których stroną jest dwóch klientów dewelopera. – W odczuciu firmy klienci rażąco i wielokrotnie naruszyli jej dobra osobiste. Podjęli też szereg działań wymierzonych w prowadzoną przez dewelopera działalność gospodarczą – wskazuje. Twierdzi, że firma ma kilka udokumentowanych przypadków, „w których na skutek otwartych, bezprawnych działań" klientów inni potencjalni nabywcy zrezygnowali z zakupu domów na osiedlu, więc firma poniosła szkody.

– Kwoty odszkodowania zostały wyliczone w oparciu o iloczyn wartości niesprzedanych nieruchomości i liczbę rezygnacji spowodowanych działaniami sprawców szkody – podkreśla adwokat Malanowska.

Pozwany klient komentuje tymczasem, że deweloper najwyraźniej zapomniał, że na rynku jest kryzys, a domy nie sprzedają się tak dobrze, jak kilka lat temu. – Poza tym który z potencjalnych klientów pisemnie oświadczy deweloperowi, że nie kupi jego domu, bo zobaczył tablicę w ogródku sąsiada? – pada pytanie.

Firma skarży, sąd uniewinnia

Sąd uznał za wiarygodne wyjaśnienia klienta C., w których wskazał on na różnice w powierzchni nieruchomości, do sprzedaży której inwestor zobowiązał się w umowie przedwstępnej, w stosunku do tej, którą faktycznie sprzedał. „Nie ulega wątpliwości, że niezgodność wynosząca niemal 40 proc. powierzchni działki, nie mieści się w granicach dopuszczalnych różnic" – stwierdził sąd.

Zdaniem sądu brak ogrodzenia i prądu w momencie odbioru nieruchomości przez klienta to dowód niewywiązania się dewelopera z umowy. Te okoliczności pozwalają stwierdzić, że oskarżony przez dewelopera klient podniósł prawdziwy zarzut. Klient działał w obronie społecznie uzasadnionego interesu.

źródło: wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Południe

Osiedle domów Ogrody Jeziorowa firmy Terra Development wyrosło w Wawrze. Jeden z budynków kupiła rodzina C. – Umowę przedwstępną podpisaliśmy w kwietniu 2007 r. Inwestycja miała być gotowa do września 2008 r. Mury w tym terminie oczywiście stały, ale to wciąż był plac budowy. Wszędzie błoto, nie było bram, ogrodzenia, domofonów. Mieliśmy też jedynie prąd budowlany, przez co omal nie straciłem domu, bo spaliła się instalacja elektryczna – wspomina klient.

Pozostało 92% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej