Właścicielka Hacjendy skazana

Właścicielka biura Hacjenda w Bydgoszczy za sprzedawanie nieaktualnych ofert wynajmu mieszkań została skazana na półtora roku więzienia w zawieszeniu. Musi też zwrócić pieniądze oszukanym. – To przestroga dla innych – padają komentarze

Publikacja: 08.08.2011 11:15

Właścicielka Hacjendy skazana

Foto: Rzeczpospolita

Ewa K., która prowadziła w Bydgoszczy agencję zajmującą się wynajmem mieszkań, ma również sądowy zakaz zajmowania się tego typu działalnością na rynku nieruchomości przez cztery lata. Jeśli zakaz złamie, trafi za kratki na półtora roku.

Oferty z Internetu

To jeden z pierwszych wyroków, jakie zapadły w tego typu sprawach. Wielu poszkodowanych, którzy płacili za same adresy nieruchomości, nie zgłasza się na policję.

Pseudopośredniczka z Bydgoszczy, która nie miała odpowiedniej zawodowej licencji, na rynku nieruchomości działała bezkarnie kilka lat.

Z ustaleń prokuratury wynika, że Hacjenda oferowała usługi pośrednictwa w wynajmie mieszkań od stycznia 2007 do października 2009 r. – Biuro pobierało zaliczki od klientów w wysokości od 300 do 500 zł, ale nie wywiązywało się z warunków umowy – mówi Dariusz Bebyn, wiceszef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. Dodaje, że właścicielka Hacjendy przekazywała klientom oferty mieszkań na wynajem pobieranych z ogólnodostępnych źródeł, np. z prasy czy Internetu. Nie sprawdzała, czy są aktualne. Do transakcji najmu nie dochodziło, ale pseudopośredniczka nie zwracała zaliczek. – Tym samym dopuściła się przestępstwa oszustwa, działając ze z góry powziętym zamiarem. Z naszych ustaleń wynika, że kobieta oszukała 142 osoby na łączną kwotę ponad 50,9 tys. zł – dodaje prokurator Bebyn.

Klienci Hacjendy o nieuczciwych praktykach biura alarmowali od lat. „Ta pani spisuje umowę, bierze 300 zł i na tym sprawa się kończy. Potem nie odbiera telefonów, nie mówiąc o znalezieniu odpowiedniej oferty najmu. Jej pracownik oświadcza zaś, że jest chora i leży w szpitalu. Pieniędzy nie udaje się odzyskać" – takie wpisy na temat biura Hacjenda jeszcze dziś można znaleźć na internetowych forach. Klienci jeszcze przed prokuratorskim śledztwem skarżyli się w Inspekcji Handlowej i w Ministerstwie Infrastruktury, które prowadzi rejestr pośredników.

Okazało się, że Ewa K. posługiwała się numerami licencji dwóch legalnych agentów. Jeden z nich twierdził, że robiła to bez jego zgody. – Skargę klienta, która do nas wpłynęła, przekazaliśmy do Komisji Odpowiedzialności Zawodowej w resorcie infrastruktury. Po przeprowadzonym postępowaniu wyjaśniającym minister zawiesił tę licencję – mówi Leszek Hardek, wiceprezes Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami Pomorza i Kujaw.

Upublicznią wyrok

W październiku 2009 r. prokuratura Bydgoszcz-Północ skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Ewie K. Wyrok skazujący już się uprawomocnił. Jak podkreśla Leszek Hardek, ma być upubliczniony w miejscu zamieszkania skazanej i tam, gdzie prowadziła biuro.

142 osoby zostały poszkodowane przez biuro Hacjenda – ustaliła prokuratura

– Jeśli wyrok zostanie szeroko opublikowany, to na pewno stanie się przestrogą dla innych. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli sami klienci podobnych nadużyć nie będą nigdzie zgłaszać, to firmy tego typu mogą działać długo i bezkarnie – podkreśla Leszek Hardek. Dodaje, że zawsze też znajdą się naiwni, którzy uwierzą w złote góry oraz w dobrą i tanią usługę, nie wykazując przy tym wystarczającej ostrożności i czujności. – Dopóki będą istnieć naiwni klienci, naciągacze tego typu będą wciąż mieli pole do popisu – podkreśla wiceszef kujawsko-pomorskiego SPON.

Także w Warszawie działają firmy, które pobierają pieniądze za samo podawanie adresów. W ubiegłym roku na łamach „Nieruchomości" pisaliśmy o firmie Wawa Pośrednictwo w Obrocie Nieruchomościami, która żądała od klientów pieniędzy tylko za wskazanie adresów mieszkań do wynajęcia. Nasza czytelniczka straciła na takiej umowie 240 zł. Skusiła się na ofertę wynajmu kawalerki w centrum miasta za 600 zł. Ogłoszenie było nieaktualne. Czytelniczka podejrzewa, że taki lokal w ogóle nie istniał. Właścicielka agencji Wawa tłumaczyła „Rz", że nie ma licencji pośrednictwa, bo... jest tylko biurem, a nie agencją. Telefoniczny kontakt z biurem graniczy dziś z cudem, bo nieustająco zmienia telefony. Nie ma też strony internetowej.

Niedawno pisaliśmy z kolei o działalności Biura Wynajmu Mieszkań Konkret F.U. Firma oferuje kawalerki, które można podobno wynająć nawet za nie więcej niż 900 zł. Ale żeby dostać adres, trzeba zapłacić 230 zł. Biuro nie ma licencji, nie nadzoruje go też żaden pośrednik.

– W ostatnich latach nie kierowaliśmy do sądu aktów oskarżenia przeciwko nieuczciwym agencjom nieruchomości – mówi Tomasz Oleszczuk, rzecznik komendy policji na warszawskim Śródmieściu. Dodaje, że wiele osób, które zostały naciągnięte na kilkaset złotych, nie zgłasza tego na policji. – Wstydzą się tego, że w tak prymitywny sposób dali się oszukać. Niektórym szkoda też czasu. To błąd, bo w takiej sytuacji nie możemy podjąć żadnych działań – mówi Oleszczuk.

Nieruchomości
Wielki park logistyczny w Nowym Modlinie
Nieruchomości
Polacy chcą kupować nieruchomości nie tylko w Hiszpanii
Nieruchomości
Nieruchomości handlowe w Polsce pod zieloną presją
Nieruchomości
Na jakie mieszkania stać Polaków
Nieruchomości
Indeks nastrojów deweloperów. Rynek mieszkań próbuje odzyskać równowagę