– Przyszli kredytobiorcy czerpią swoją wiedzę na temat produktów finansowych z reklam, a tam wszystko jest jasne, proste i „na dowód". Stąd często popełniają te same błędy, kiedy starają się o finansowanie mieszkania i często dziwią się, że kredyt mieszkaniowy to nie tylko kwota potrzebna na zakup mieszkania, ale też dodatkowe koszty i oczywiście odsetki – tłumaczy Michał Krajkowski, główny analityk Domu Kredytowego Notus.
Doradcy kredytowi mówią, że klienci często sądzą, że zwiększą swoje szanse na uzyskanie pożyczki, gdy ukryją przyczynę wydawania posiadanych pieniędzy. Dlatego często się zdarza, że we wnioskach zatajają informację, że mają dzieci lub zapominają, że jest ich dwoje, a nie jedno. – Podobnie podchodzą do kwestii posiadania samochodu i wydatków na paliwo oraz kosztów związanych z eksploatacją auta. Bankowi analitycy mają wiele sposobów, aby sprawdzić, jaka jest prawda, jednak tym najprostszym jest wyciąg z konta i historia operacji na nim – ostrzega Michał Krajkowski. Bo przecież za paliwo płacimy często kartą, przelewamy środki na czesne za szkołę lub przedszkole, regularnie robimy zakupy w sklepach z akcesoriami dla dzieci, czy płacimy przelewem za opony zimowe do samochodu kupione na aukcji internetowej. Gdy bankowy analityk analizuje historię naszych płatności przy użyciu karty lub bezpośrednio z konta, może tam wiele wyczytać. Fakt posiadania dzieci również wychodzi na jaw w zeznaniach podatkowych, kiedy to w PIT wpisana jest ulga na dzieci.
Doradcy kredytowi mówią, że zapominanie o innych zobowiązaniach finansowych to już niemalże standard wśród przyszłych klientów banków, szczególnie gdy starają się o maksymalnie wysoki kredyt. – Niestety, takim – wydawałoby się niewinnym kłamstwem – klient przekreśla swoje szanse na kredyt. Wystarczy przecież zajrzeć do bazy Biura Informacji Kredytowej, a tam wszystko widać jak na dłoni. Reakcja klientów na informację, że jednak mają kredyt jest identyczna: o rany, faktycznie jeszcze ten kredyt, a ja zapomniałem – opowiada Michał Krajkowski.Częstym błędem popełnianym przez potencjalnych kredytobiorców jest „mylenie" dochodów brutto z netto. Cztery tysiące złotych netto brzmi nieźle, ale jak się okazuje, że jednak to jest kwota zarobków brutto, to zdolność kredytowa potencjalnego kredytobiorcy spada drastycznie.
Często klienci sądzą, że zwiększą swoje szanse na uzyskanie kredytu, gdy jednocześnie sami złożą wniosek o kredyt do kilku banków. Jednak zdaniem doradców, skutek może być odwroty. Dlaczego?– Ponieważ w przypadku każdego wniosku kredytowego, bank wyśle zapytanie o historię kredytową do BIK, które są przez tę instytucję odnotowywane. Zatem w momencie wielu zapytań w zbyt krótkim czasie, każdy następny bank może mieć podejrzenia, co do ich liczby, czy aby w poprzednich przypadkach nie znaleziono czegoś, co spowodowało decyzję odmowną i doprowadziło do złożenia wniosku u nich – wyjaśnia analityk Domu Kredytowego Notus. Podkreśla, że w kontakcie z instytucją finansową nie warto „podrasowywać" domowego budżetu, bo prawda wyjdzie na jaw i w najlepszym razie takie próby zostaną potraktowane jako zwykła pomyłka. – Jednak czasami może się zdarzyć, że próby zwiększenia szans na kredyt zostaną uznane za naruszenie prawa poprzez zatajenie prawdy, a nawet próbę wyłudzenia – ostrzega Michał Krajkowski.
Opinia:
Elżbieta Kopka, ekspert firmy Invigo