Na warszawskim rynku wtórnym, jak ocenia Marcin Jańczuk z Metrohouse, mamy duży wybór apartamentów w niskich kameralnych budynkach. W ofercie jest np. pięciopokojowe, 145-metrowe mieszkanie przy ul. Królewicza Jakuba. Ten lokal właściciel wycenił na 1,8 mln zł. Za 116-metrowy apartament przy ul. Hieroglif na Bielanach właściciel żąda 1,2 mln zł.
– Wraz z oddawaniem nowych inwestycji powiększa się także oferta rynku wtórnego. Najwięcej ofert znajdziemy w Wilanowie, Śródmieściu, na Mokotowie – wylicza Marcin Jańczuk. – Najmniej jest ich na obrzeżach. W takim przypadku należy jednak zadać sobie pytanie, czy inwestycje nazywane apartamentami rzeczywiście spełniają podstawowe kryterium apartamentu, jakim jest prestiżowa, rozpoznawalna lokalizacja – dodaje.
Zdaniem Marcina Jańczuka sprzedaż apartamentów trwa zwykle dłużej niż pół roku. – Rekordziści sprzedają je dopiero po kilkunastu miesiącach. Jednak strona popytu jest bardzo stabilna i utrzymuje się na podobnym poziomie, niezależnie od sytuacji na rynku – mówi przedstawiciel Metrohouse.
Dodaje, że najlepiej sprzedają się apartamenty w świetnych, rozpoznawalnych lokalizacjach, których nazwa jest wypromowana już na etapie budowy. – Klienci pytają także o lokale w większych skupiskach apartamentowców, np. w Wilanowie – zauważa Marcin Jańczuk.
Z kolei Magda Le Bihan, pośredniczka z Azur Polska ocenia, że problemem warszawskiego rynku nieruchomości jest trudność z utrzymaniem wysokiego poziomu apartamentowca w dłuższym czasie. – Czasem wynika to z faktu, że budynek dostaje miano apartamentowca trochę na wyrost, a czasem z powodu dziwacznych rozwiązań architektonicznych czy sposobu zarządzania – tłumaczy pośredniczka.