Próbujemy w innej dużej agencji. – W Warszawie za 150 tys. zł nie ma co liczyć nawet na kawalerkę. Przynajmniej my nie mamy takich ofert – mówi pośrednik. – Może przeanalizuje pani oferty lokali w Markach, Ząbkach, Kobyłce, Piasecznie. Chyba że do tych pieniędzy z lokaty dobierze pani kredyt i wtedy poszuka czegoś w Warszawie – radzi. Dodaje, że w stolicy na nową, wykończoną kawalerkę trzeba mieć ok. 200 tys. zł, a z garażem – 230 tys. zł. – Mniej więcej za tyle oferuje 30-metrowe mieszkania już z wykończeniem jeden z deweloperów budujących osiedle na stołecznej Woli – mówi pośrednik z dużej sieciowej agencji. – Na lokal trzeba jednak poczekać do końca przyszłego roku. Może warto, bo za jego wynajem dostaniemy 1,3–1,4 tys. zł miesięcznie – dodaje.
A może lepiej kupić taniej pod miastem? – Kupi pani taniej, ale też taniej wynajmie. Trzeba to starannie przekalkulować – radzi agent.
Bardziej optymistyczny scenariusz przedstawił nam pośrednik z kolejnej sieciowej agencji nieruchomości. – Ze znalezieniem mieszkania za 150 tys. zł może być kłopot, ale jeśli uda się pani dołożyć ze 20 tys. zł, możemy już myśleć o poważnej inwestycji – przekonuje. – Teraz na przykład prowadzimy negocjacje w sprawie dwupokojowego, 40-metrowego mieszkania na Bemowie, wycenionego na ok. 190 tys. zł. Za 200 tys. zł można już naprawdę poszaleć – dodaje. Zapewnia, że nawet jeśli będziemy mieli sporo mniej, na pewno uda nam się znaleźć przyzwoitą kawalerkę. – Ale pewnie trzeba się nastawić na obrzeża i bloki z wielkiej płyty – dopytujemy. Pośrednik uspokaja, że niekoniecznie będzie to stare wielkopłytowe budownictwo. – Na Woli, Mokotowie, Bielanach pewnie będzie to płyta. Ale już na bliskim Targówku można znaleźć lokale w budynkach z cegły – zapewnia pośrednik.
Dostajemy kilka ofert. Przy ul. Czerniakowskiej na Mokotowie jest do kupienia 19,5-metrowe mieszkanie w wyremontowanym budynku z 1969 r. Pokój ma 12 mkw., łazienka – 3 m. Cena ofertowa to 185 tys. zł. Na Bielanach przy ul. Doryckiej na klienta czeka 24,4-metrowy lokal na pierwszym piętrze 11-kondygnacyjnego wielkopłytowego budynku z 1970 r. Blok jest ocieplony. Mieszkanie jest wycenione także na 185 tys. zł.
Taką samą cenę ofertową dyktuje właściciel prawie 29-metrowej, odnowionej kawalerki przy ul. Lewinowskiej na Targówku. Lokal znajduje się na parterze czteropiętrowego bloku z cegły. – Cenę na pewno można negocjować – zapewnia pośrednik. – Oferta jest chyba do rozważenia – ocenia. Także na Targówku, przy ul. Krasiczyńskiej, można kupić 26,5-metrowe parterowe mieszkanie w płycie z 1980 r. Cena ofertowa: 179 tys. zł.
Pukać do deweloperów
A co nam zaproponują mniejsze agencje? Może ktoś musi pilnie sprzedać mieszkanie, a gotówka okaże się wystarczającą przynętą? – Jeśli ma się 150 tys. zł, można szukać małych, 27–30-metrowych mieszkań na rynku pierwotnym. Ale będą to dalekie peryferia, ze 20 km od centrum miasta – zastrzega pośrednik z ursynowskiego biura nieruchomości. – Przy odrobinie szczęścia, jeśli dołoży pani 10, może 20 tysięcy, dostanie pani lokal już wykończony, z podłogami, płytkami. Pytanie, czy to się rzeczywiście opłaci. Komu i za ile wynajmie pani to piękne mieszkanie? Kto będzie chciał dojeżdżać tyle kilometrów do centrum? Albo komu potem ten lokal pani odsprzeda? Do Warszawy już nie ściąga tak wielu ludzi jak jeszcze kilka lat temu. Rynek pracy się zmienił. Zanim zlikwiduje się lokatę, trzeba znać odpowiedzi na te wszystkie pytania – tłumaczy agent.