O dużym zainteresowaniu lokalami użytkowymi mówią pośrednicy i deweloperzy. Jak zauważa Łukasz Browarczyk z trójmiejskiej agencji BIG Nieruchomości, są chętni i na kilkanaście, i na kilkaset metrów. W tych najmniejszych można urządzić np. cukiernię lub osiedlowy sklepik. Te większe – wynająć, np. aptece. Warto inwestować w taką nieruchomość?
Kto będzie kupował
Zdaniem Jarosława Mikołaja Skocznia z Emmerson Realty małe lokale usługowe to trudna inwestycja. – Jeżeli miałbym wybierać między lokalem na biznes a mieszkaniem na wynajem, to postawiłbym raczej na mieszkanie, chyba że miałbym już w portfelu kilka takich nieruchomości, a lokal byłby w dobrym miejscu – mówi Skoczeń. Lokalizacja na rynku lokali komercyjnych jest kluczowa. – Kilka metrów w jedną czy drugą stronę może zaważyć na tym, czy klient do nas w ogóle przyjdzie – podkreśla.
Na lokalizację zwraca uwagę także Jarosław Jędrzyński, analityk portalu RynekPierwotny.com. – Największą popularnością cieszą się lokale w gęstej, miejskiej zabudowie, ze skupiskami biur i osiedli, w sąsiedztwie placówek edukacyjnych – wskazuje Jędrzyński. – Ważne jest także dogodne połączenie komunikacyjne, bliskość przystanków, stacji metra czy kolei. Warunkiem koniecznym jest łatwość zaparkowania samochodu.
Jego zdaniem inwestycja w dobrze zlokalizowany lokal raczej nie przyniesie strat.
Na duże zróżnicowanie rynku lokali komercyjnych zwraca uwagę Tomasz Piętowski, analityk portalu Domy.pl. – Nawet na tym samym osiedlu czy ulicy lokal z witryną od frontu będzie miał zwykle inną wartość niż lokal na tyłach budynku – podkreśla Tomasz Piętowski. Radzi, by dokładnie poznać charakter osiedla, zanim zainwestujemy w taką nieruchomość. – Trzeba sprawdzić strukturę społeczną mieszkańców. Czy są to młode małżeństwa czy głównie emeryci? Czy jest to klasa wyższa, średnia, czy może na osiedlu jest wielu bezrobotnych? To podstawowe informacje, które pozwolą ocenić, na jakie dochody można liczyć – tłumaczy Tomasz Piętowski. Zauważa, że w tych rejonach miast, w których powstają nowe osiedla będące pustyniami usługowo-handlowymi, w pierwszej kolejności powstają często sklepy spożywcze, piekarnie, potem – sklepy meblarskie i punkty oferujące artykuły wykończeniowe. – Jeśli w okolicy brakuje np. banków, sklepów spożywczych, przedszkola czy piekarni (a tak było kilka lat temu w warszawskim Miasteczku Wilanów), to lokal zakupiony czy też wynajęty na taki biznes powinien być rentowny, przynajmniej w bliskiej perspektywie czasowej – ocenia Tomasz Piętowski. – Problemem może być utrzymanie lokalu na starym, robotniczym osiedlu, którego mieszkańcy mają niewielką siłę nabywczą.