Klasyczny open space w starym, kilkunastoletnim biurowcu odpada. Brzmi dziwnie? To prawda, ale takie podobno są zasady nie tylko na rynku pracy, ale i na rynku biur. Bo millenialsi – czyli 20–30-latki nazywane igrekami lub pokoleniem smartfona – szukając pracy, zwracają uwagę nie tylko na zarobki, ale także na miejsce, w jakim mają pracować. Szczególnie ci najzdolniejsi, najlepiej wykształceni.
Dlatego biuro dla młodych musi mieć funkcjonalne meble, a nie typowe biurka, miejsca do pracy cichej, głośnej, salki do burz mózgów, pokoje relaksu. By pracownik znalazł wolny pokój od razu, nie błądząc po korporacyjnych korytarzach, powinien móc skorzystać z oprogramowania w swoim telefonie, które wskaże mu, gdzie jest wolne pomieszczenie. W salce tej nie będzie szukał nerwowo kontaktu, do którego podepnie swojego smartfona albo iPada, bo wystarczy, że odłoży go na czarną podstawę na blacie, a sprzęt sam się naładuje i łączność ze światem zostanie podtrzymana. A źródłem prądu przy biurku będą kolorowe naklejki na oknach, do których w każdej chwili można podpiąć telefon.
Dobre Wi-Fi w każdym zakątku biura to „oczywista oczywistość". Pracownik może wnosić do biura swój sprzęt i korzystać z niego w czasie pracy, także z portali społecznościowych. Bo dla igreka ważna jest opinia znajomego z sieci i stały wirtualny kontakt ze znajomymi.
Można by wymieniać jeszcze wiele rozwiązań dla igreków. Ale na szczególną uwagę zasługuje taka myśl: dość pierogów i schabowych w kantynach biurowych! Młodzi nie chcą tak jeść, dbają o zdrową dietę, więc potrzebują dietetycznych posiłków, dostarczanych w pojemnikach na biurko. No dobrze, a co ze starymi pracownikami? Będą skazani na pierogi, schabowe i open space z klimatyzacją wiejącą w czoło?