EPBD: zmiany wymusi na nas życie

Przez meandry unijnej dyrektywy budynkowej prowadzi Jan Ruszkowski, ekspert Konfederacji Lewiatan.

Publikacja: 04.01.2024 21:05

EPBD: zmiany wymusi na nas życie

Foto: mat. pras.

Dyrektywa budynkowa EPBD, określana jest jako nadciągająca rewolucja, której świadomości nie ma wielu uczestników rynku nieruchomości. Czym jest ta dyrektywa?

Dyrektywa EPBD to dyrektywa o charakterystyce energetycznej budynków i sama w sobie nie jest niczym nowym, bo Unia Europejska przyjęła ją w 2010 r. To, z czym mamy teraz do czynienia, to druga nowelizacja, która rzeczywiście może dużo zmienić wokół nas. Wynika ona z tego, że dotychczasowe tempo poprawiania efektywności energetycznej istniejących budynków było dosyć niezadowalające, a bardzo nam zależy na tym, żeby budynki, które powstają i te, które istnieją, były energooszczędne, tanie w utrzymaniu, żeby można to było zrobić z pomocą państwa – finansową czy techniczną. Chodzi o to, żeby budynki potrzebowały mało energii, żebyśmy płacili małe rachunki, żeby pozyskiwanie energii do ogrzewania budynków powodowało mniej emisji zanieczyszczeń i dwutlenku węgla.

Jeśli chodzi o nowe budynki, to można powiedzieć, że sprawa jest prostsza: są pewne zasady budowania, które trzeba przestrzegać. Ale gra idzie o budynki istniejące, których jest mnóstwo, w tym tych, które norm nie spełniają. Słyszymy o zakazie instalacji pieców gazowych, termomodernizacji, instalacji paneli fotowoltaicznych itd. Teraz jest pytanie – zmiany będą opcją czy nakazem.

Wszystkim włączają się czerwone lampki, kiedy słyszą, że coś trzeba albo że coś jest zakazane. Pierwsza propozycja Komisji Europejskiej dotycząca nowelizacji dyrektywy rzeczywiście zawierała takie zapisy, które mogły budzić niepokój. Na przykład proponowano, żeby – jak już podzielimy wszystkie budynki na klasy energetyczne, to wszystkie najgorsze, stanowiące 15 proc., trzeba będzie w jakiś sposób – domyślnie przymusowo – wyremontować. To jest oczywiście założenie tyleż ambitne, co całkowicie nierealne. Państwo nie ma takich środków, żeby zmusić kogoś do termomodernizacji budynku, który jest własnością prywatną. Zorientowano się, że to jednak zbyt ambitne podejście. W propozycjach przyjętych na początku grudnia zrobiono krok wstecz. Jedni uważają, że to rozwadnia dyrektywę, inni że urealnia – bo wycofanie się z postulatów, które byłyby po prostu niemożliwe do spełnienia, powoduje, że nowelizacja ma szansę w ogóle wejść w życie.

Państwo nie będzie do niczego zmuszać, niemniej do termomodernizacji budynków, które nie są efektywne energetycznie, zmusi nas po prostu życie. Cena energii będzie rosła, za kilka lat wchodzi również system ETS2, opłat za emisję CO2, który na razie funkcjonuje w przemyśle, ale ma objąć transport, budynki, będzie ukryty w cenie paliwa do kotłów, którymi ludzie ogrzewają domy. Z jednej strony będzie rosła presja na to, by domy ocieplać i obniżać zapotrzebowanie na energię. Z drugiej strony, państwo będzie mieć obowiązek – to dyrektywa nakłada – zapewnienia wsparcia, szczególnie tym grupom osób, które tego wsparcia najbardziej potrzebują. To nie tylko wsparcie finansowe, chociaż oczywiście też, bo to będzie kosztowało gigantyczne pieniądze, ale to jest też wsparcie na przykład techniczne. Bo termomodernizacja domu to nie jest to samo co zakup fotowoltaiki. To naprawdę znacznie bardziej skomplikowane przedsięwzięcie i znacznie droższe. Pieniądze nie są tutaj najwęższym gardłem, potrzebny jest ogólnokrajowy system wsparcia technicznego dla kogoś, kto chciałby się dowiedzieć, co może ze swoim domem zrobić, jak go ocieplić, jakim nakładem. W tej chwili Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska testuje takie rozwiązania w trzech województwach i mam nadzieję, że efekt tych pilotaży pozwoli wypracować system ogólnopolski.

O jakiej perspektywie czasowej mówimy, jeśli chodzi o wejście w życie zapisów dyrektywy?

Mówimy o dyrektywie, a więc prawie, które nie obowiązuje wprost, tylko będzie musiało być transponowane do przepisów poszczególnych krajów członkowskich. Prawdopodobnie zacznie ono obowiązywać od 2026 r. To, z czym mieliśmy do czynienia na początku grudnia, było zakończeniem – miejmy nadzieję – negocjacji między parlamentem i Radą Unii Europejskiej. Porozumienie musi zostać przyjęte przez parlament i Radę w I kwartale tego roku oraz opublikowane w dzienniku urzędowym. Będziemy mieć dwa lata na wdrożenie dyrektywy w życie. Pierwsze efekty będą dotyczyły budynków niemieszkalnych: użyteczności publicznej, komercyjnych, szczególnie nowych – one od 2028 r. będą musiały być zeroemisyjne. W 2030 r. obejmie to wszystkie nowo stawiane budynki mieszkalne.

Modernizacja to koszty. Na jakie wsparcie finansowe mogą liczyć właściciele budynków mieszkalnych?

To bardzo wiele strumieni finansowych, zarówno środki unijne: z funduszu spójności, programu Fenix, z KPO, jak również środki krajowe. Większość tych środków zbiega się w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska, który od pięciu lat już wdraża i udoskonala program „Czyste powietrze”, który jest adresowany do właścicieli domów jednorodzinnych. Ten program przeszedł bardzo długą ewolucję i wreszcie od zeszłego roku jest możliwość uzyskania dofinansowania nie tylko na wymianę źródła ciepła, ale również na termomodernizację domu. To program o tyle ważny, że ogólnopolski. To już nie żadne pilotaże, a bardzo duże pieniądze. Program premiuje przy tym zakres termomodernizacji: im ambitniejsza, tym więcej pieniędzy można pozyskać. Wielkość dotacji zależy od progu dochodowego, jednak wielkość tych progów jest mocno kontrowersyjna. Najwyższe dofinansowanie, 135 tys. zł, mogą uzyskać osoby, których dochód przy gospodarstwie domowym jednoosobowym nie przekracza 1,5 tys. zł miesięcznie. To budzi obawy, czy osoba o tak niskim dochodzie w ogóle jest w stanie myśleć o tego rodzaju termomodernizacji.

Wspomnę jeszcze o podatkowej uldze termomodernizacyjnej. To najprostszy w użyciu instrument, z którego każdy, kto remontuje dom, może skorzystać – odpisać sobie od podatku nakłady na materiały budowlane.

Dyrektywa budynkowa EPBD, określana jest jako nadciągająca rewolucja, której świadomości nie ma wielu uczestników rynku nieruchomości. Czym jest ta dyrektywa?

Dyrektywa EPBD to dyrektywa o charakterystyce energetycznej budynków i sama w sobie nie jest niczym nowym, bo Unia Europejska przyjęła ją w 2010 r. To, z czym mamy teraz do czynienia, to druga nowelizacja, która rzeczywiście może dużo zmienić wokół nas. Wynika ona z tego, że dotychczasowe tempo poprawiania efektywności energetycznej istniejących budynków było dosyć niezadowalające, a bardzo nam zależy na tym, żeby budynki, które powstają i te, które istnieją, były energooszczędne, tanie w utrzymaniu, żeby można to było zrobić z pomocą państwa – finansową czy techniczną. Chodzi o to, żeby budynki potrzebowały mało energii, żebyśmy płacili małe rachunki, żeby pozyskiwanie energii do ogrzewania budynków powodowało mniej emisji zanieczyszczeń i dwutlenku węgla.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Walka o klimat
Budynki na słońce i na wiatr
Nieruchomości
Unijna fala renowacji coraz bliżej
Regulacje prawne i przepisy
Unijna krucjata o efektywność energetyczną
Nieruchomości mieszkaniowe
Recykling starej wielkiej płyty
Nieruchomości
Grzanie na termomodernizację