2022 r. to wysoka inflacja, wysokie koszty budowy, wysokie stopy procentowe i koszty finansowania, obawy przed recesją, rosyjska agresja na Ukrainę. To wszystko odbiło się na rynku mieszkaniowym, na rynek biurowy i handlowy wciąż mają wpływ skutki pandemii. 2023 r. również jest pełen wyzwań.
Mieszkania
Według danych JLL, w 2022 r. w sześciu największych miastach sprzedaż mieszkań runęła o 49 proc., do 35,2 tys. Tak głęboki spadek to efekt bardzo wysokiej bazy, ale faktem jest, że ostatni raz 35 tys. lokali sprzedano w 2013 r. Pewnym pocieszeniem jest, że w IV kwartale 2022 r. sprzedaż odbiła względem najgorszego od lat III kwartału – o 27 proc., do 8,4 tys. Dopóki jednak stopy procentowe pozostaną na wysokim poziomie a Komisja Nadzoru Finansowego nie pozwoli na złagodzenie kryteriów badania zdolności kredytowej, sytuacja się nie poprawi. Dziś mieszkania kupowane są za gotówkę, w wielu przypadkach inwestycyjnie – ludzie chcą chronić oszczędności przed inflacją, zachętą jest też sytuacja na rynku najmu: duży popyt przy małej podaży wpłynął na skokowy wzrost czynszów.
Dziś trudno powiedzieć czy pomocny okaże się zapowiedziana przez decydentów inicjatywa dopłat do kredytu na zakup pierwszego lokum przez osoby do 45. roku życia – znamy zbyt mało szczegółów, a programem ma być objęty także rynek wtórny czy budowa domów.
Odpowiedzią na zmniejszony popyt jest cięcie inwestycji: w skali całego kraju – według GUS – deweloperzy w 2022 r. rozpoczęli budowę 115,3 tys. mieszkań, o 31 proc. mniej niż rok wcześniej i o 11 proc. mniej niż w objętym pandemią i lockdownem 2020 r. Polski Związek Firm Deweloperskich prognozuje, że w 2023 r. firmy będą dalej mocno zmniejszać aktywność i liczba lokali w rozpoczynanych projektach wyniesie zaledwie 70–80 tys. Organizacja obawia się, że tak gwałtowne i szybkie skurczenie się rynku mieszkaniowego negatywnie wpłynie na branże powiązane.