D. był zainteresowany nabyciem działki. W tym tym celu spotkał się z S., prawnikiem, który okazał pełnomocnictwo od spółki, która rzekomo oferowała do sprzedaży odpowiednią działkę, oraz odpis z KRS i dokumenty dotyczące działki z urzędu gminy. S. zaproponował, by do zawarcia umowy doszło u znanej mu notariusz. Przy podpisaniu umowy miał być obecny prezes spółki.
D. sprawdził, że spółka istnieje, a nieruchomość nie jest obciążona hipoteką i wręczył S. 20 tys. zł zaliczki, a ten przygotował niezbędne do aktu notarialnego dokumenty. Do kancelarii stawili się wszyscy. Notariusz sprawdziła dane z dowodów osobistych powoda i rzekomego prezesa. Nie budziły wątpliwości co do autentyczności, choć podpis prezesa był nieczytelny. Umowę podpisano, D. zapłacił „sprzedającym" ponad 300 tys. zł gotówką, z czego pełnomocnik wziął z zaliczką 150 tys. zł, a resztę rzekomy prezes.
Czytaj więcej
Synowa obdarowana nieruchomością musi zapłacić podatek ?od darowizny, chociaż notariusz nie poinf...
Po pewnym czasie do notariusz zgłosił się prawdziwy prezes. Przeglądając księgę wieczystą, zobaczył, że nieruchomość została sprzedana, a posługiwał się amerykańskim paszportem, gdyż dowód zgubił.
Poszkodowany odpuścił sobie głównego oszusta i pozwał S., notariusz oraz jej ubezpieczyciela, domagając się 150 tys. zł odszkodowania, które sąd okręgowy zasądził wyrokiem zaocznym wobec S. (nie wiemy, co się z nim dzieje), oddalił zaś powództwo przeciwko notariusz i jej ubezpieczycielowi. Sąd Apelacyjny w Katowicach werdykt utrzymał, nie dopatrując się po stronie notariusz żadnego zawinienia.